MOJE EKSPERYMENTY: FRYZURY

Ponieważ od jakiegoś czasu mam ogromną ochotę na zmianę fryzury, to chyba dobry moment na przeglądniecie starych zdjęć i przypomnienie sobie moich poprzednich eksperymentów.

Zacznę od tego, jakimi włosami obdarzyła mnie natura: gęstymi i ciężkimi. Od dziecka fryzjerki zachwycały się moim grubym kucykiem, a ja uważałam je za mocny punkt swojej urody. Długie były prawie zupełnie proste, w przypadku krótszych fryzur i cieniowania same zaczynały się delikatnie kręcić i falować. Lubiłam je, ale jak w przypadku większości nastolatek, w gimnazjum naszła mnie ochota na pierwsze zmiany. I były pasemka, rozjaśnianie, farbowanie… a później obejrzałam film „Kobieta-Kot” i zachciało mi się mocnego cięcia. Chyba wystarczy jak napiszę, że okazało się to całkowitą porażką, a ja nie wyglądałam jak Halle Berry. Odrastające, w dodatku asymetryczne kosmyki to był koszmar!

Zdjęcia w zupełnie krótkich włosach się nie ostały (i całe szczęście!), za to pokażę Wam, jak prezentowała się moja fryzura w roku 2008:

135

Po tym wszystkim doceniłam, co miałam i postanowiłam dać moim włosom odpocząć. W 2010 wyglądały już tak:

134

Mniej więcej od tego momentu mam cały czas taką samą fryzurę. Czyli: mój naturalny kolor, długość co najmniej za ramiona (w tej chwili prawie do połowy pleców). Podobam się sobie w kręconych włosach, dlatego od czasu do czasu na jakąś okazję funduję sobie loki. Niestety, moje ciężkie włosy nie są podatne na układanie i tymi lokami mogę cieszyć się zaledwie chwilkę. Pokręcone wyglądają  tak:

133

Najbardziej aktualne, bez układania (kotunio niestety ewidentnie nie chciał zdjęcia):

131

Nie torturuję już moich włosów zmianami koloru ani innymi drastycznymi zabiegami, ale przyznaję się, że ostatnio nie poświęcam też zbyt wiele czasu na ich pielęgnację. Jeśli czytaliście ten wpis, to pewnie wiecie, że mój tryb życia również nie sprzyja ładnym włosom. Sporo ich straciłam (stres, zła dieta), końcówki są zniszczone. Co więcej, nie lubię wiązać ani upinać włosów, więc z takimi długimi jest mi po prostu niewygodnie. Mam ochotę na zmianę i cięcie, które je odświeży i doda fryzurze lekkości. Przy czym nie może to być nic, co wymagałoby codziennego czasochłonnego układania. I tu prośba do Was: doradźcie!

Zastanawiam się nad długim bobem (do ramion). Wydaje mi się, że jest bardzo elegancki, większość kobiet ładnie w nim wygląda. Mam tylko obawy, czy bez używania prostownicy wciąż będzie się dobrze prezentował? Wiem, że gdy skrócę włosy i staną się lżejsze, mogą się trochę puszyć i falować. Jak myślicie?

353

Mój drugi typ, to mocne wycieniowanie włosów na całej długości  + ewentualnie asymetryczna grzywka. W tym przypadku kręcenie się jest wręcz pewne, ale to dobrze – fryzura nabierze objętości. I przy dobrym cięciu powinna wyglądać całkiem  nieźle bez żadnego układania.

354

Wszelkie rady mile widziane! Chętnie poczytam też o Waszych eksperymentach z fryzurami, piszcie 🙂

Mały update: już po wizycie u fryzjera, zdjęcie w nowej fryzurze znajdziecie tutaj: KLIK.

Źródło zdjęć: 1, 2, 3, 4.