NOMINACJA DOBRYCH MYŚLI

Obiecałam sobie kiedyś, jeszcze przed założeniem bloga, że nie będę pisała o moich prywatnych sprawach. To, co lubię, myślę, czym się interesuję – tak. Ale nie będzie historii „z życia”, relacji, anegdotek, ani historii, w których występują moi bliscy. Dziś jednak robię taki mały wyjątek 🙂 a to dlatego, że otrzymałam od Gosi „Nominację Dobrych Myśli” i w zasadzie od samego początku wiedziałam, że podejmę wyzwanie. O co chodzi? O to, aby w te ponure grudniowe wieczory pogrzebać trochę w pamięci i poszukać wspomnień, od których robi się cieplej na sercu. Zatrzymać się i jeszcze raz poczuć te pozytywne emocje, uśmiechnąć się, może wzruszyć, a nawet komuś podziękować. Do pięknych chwil warto wracać i warto również się nimi dzielić – dziękuję Gosiu za zarażenie tym dobrym wirusem!

Gdy już zaczęłam zanurzać się we wspomnieniach, pojawił się spory dylemat, które z nich opisać. Na początku szukanie dobrych myśli przychodziło troszkę opornie, ale gdy już się rozpędziłam, to dosłownie mnie zasypały. Piękne wspomnienia z dzieciństwa, wakacje, randki, spotkania z przyjaciółmi, beztroskie chwile z książką i tabliczką czekolady… To niesamowite, jak wiele dobrych rzeczy działo się w moim życiu, a na co dzień, pędząc przed siebie na łeb, na szyję – nawet tego nie dostrzegałam. W końcu udało mi się wybrać dwa, a na końcu przeczytacie dlaczego właśnie te.

***

Skończyły się zajęcia, kolejne mamy dopiero za kilka godzin. Zakładamy kurtki, czapki, szaliki, wychodzimy z uczelni. Zimny wiatr wdziera się za kołnierz, na policzkach czuję płatki śniegu. Przebiegamy przez ulicę w niedozwolonym miejscu – komu by się chciało tracić czas na cofanie się do przejścia? Wchodzimy do „Fabryki”. Choć samo wnętrze nie zachwyca, to w środku jest ciepło, przytulnie. Oczywiście siadamy przy kominku, ogień tak przyjemnie grzeje w plecy.  Zamawiamy pizzę, mają tutaj na cienkim cieście, takie lubię najbardziej. Ktoś wyciąga notatki, próbuje się uczyć, ale chyba nic z tego. Mamy przerwę i jak zawsze, jest tyle tematów do obgadania. O czym rozmawialiśmy? Zamordujcie, nie pamiętam. Pewnie jak zwykle, te poważne życiowe tematy przeplatały się z żartami. Takich wypadów na pizzę, na piwo, domówek, mieliśmy sporo. Raz było wesoło, śmiesznie, innym razem bardziej serio, nawet smutno. Ale zawsze było. Każdy z nas był całkowicie inny, miał inne marzenia, sposób postrzegania rzeczywistości. Może właśnie dlatego ten spędzony wspólnie czas uważam za tak wartościowy? Chyba wszyscy wtedy po troszkę szukaliśmy, a ja na pewno. Chciałam całego świata, a nie miałam pojęcia od której strony go ugryźć. Głupiutka, nie wiedziałam jeszcze, że przecież ja sama ten swój świat tworzę… ale wtedy szukałam. Miałam wokół siebie osoby, przez które czułam się akceptowana, które wspierały gdy podwijała się noga, pocieszały gdy wszystko szło na opak. Z całego okresu studiów, moje najpiękniejsze wspomnienia tworzą chwile spędzone z ludźmi, przy których byłam tak bardzo sobą. Po studiach nasze drogi się rozeszły, zmieniliśmy się, dojrzeliśmy – każdy na swój sposób – i naiwnie byłoby sądzić, że mogłoby być jak wtedy. Ale może mogłoby być inaczej… jeszcze lepiej? Nie wiem. W każdym razie, jeśli to czytacie: dziękuję.

Tak bardzo nie chciało nam się wychodzić z tej ciepłej pizzerii i wracać na wykłady.

***

Stoję w drzwiach kościoła, ubrana w białą suknię, z ukochanym mężczyzną  u mojego boku. To się dzieje już, teraz, zaraz! Na widok wszystkich bliskich osób czuję ogromne wzruszenie, chyba tylko świadomość  idealnych kresek na powiekach powstrzymuje mnie przed zupełnym rozklejeniem się. Rodzice, dziadkowie, dalsza rodzina, przyjaciele – wszyscy są z nami w tym szczególnym dniu. Jestem niesamowicie wdzięczna za to, jak potoczyło się moje życie i wiem, że to właśnie te obecne z nami osoby miały na to ogromny wpływ; na to, kim jestem i gdzie jestem. Przez jeden króciutki moment, ułamek sekundy czuję ukłucie żalu. Pewien etap w moim życiu się kończył, a mnie zawsze ciężko przychodziło rozstawanie się z tym, co znane, ulubione, bezpieczne. Jednocześnie mam świadomość, że właśnie zaczyna się coś dobrego. Bo czy można życzyć sobie od losu większego daru niż miłość? Kochać i być kochanym. Przy czym dla mnie małżeństwo nigdy nie było tylko papierkiem czy pustą przysięgą; ślub oznaczał dla mnie tworzenie własnej rodziny, która jest dla mnie najwyższą wartością. Stoję tak w wejściu, te wszystkie myśli kłębią mi się w głowie, serce przepełniają uczucia i emocje. Dzielnie walczę z łzami, które uparcie napływają mi do oczu – już pomijając makijaż, nie chcę żeby ktoś pomyślał, że jestem smutna. Przecież to najpiękniejszy dzień w moim życiu!

W końcu ruszamy przed siebie, bo ileż można czekać? Byle tylko nie przydeptać sukienki i nie wypierniczyć się na śliskiej posadzce.


Dlaczego wybrałam właśnie te dwa, całkowicie różne wspomnienia? Obydwa są dla mnie ogromnie ważne i uwielbiam do nich wracać, ale nie tylko o to chodzi 🙂 Chciałam pokazać, że te piękne myśli mogą dotyczyć wielkich, przełomowych momentów, którym towarzyszą równie wielkie emocje. Takich jak zaręczyny, ślub, narodziny, osiągnie znaczących sukcesów. Ale również na nasze wspomnienia składa się codzienność. Te zwykłe, spokojne dni czy nawet krótkie chwile, w których czujemy, że wszystko jest na swoim miejscu. Czy siedząc w pizzerii ze znajomymi pomyślałabym, że kiedyś będę wspominała to z uśmiechem? A skąd! A jednak 🙂 dlatego warto być uważnym… i warto zadbać, aby to, co robimy dziś, kiedyś mogło ogrzewać nas od środka. Dobre wspomnienia są jak klejnoty, a najlepsze jest to, że nikt nie może nam ich odebrać.

Teraz pewnie powinnam kogoś nominować. Myślę jednak, że akurat w tej zabawie mogę sobie pozwolić na takie nagięcie zasad: Czytelniku – skoro dotrwałeś do końca tego wpisu – czuj się nominowany! Możesz opisać swoje piękne wspomnienie w komentarzu, a jeśli również prowadzisz bloga, napisz u siebie. Natomiast jeśli nie masz ochoty pisać, to zrób tak: zaparz sobie kubek gorącej herbaty, wyjmij album ze zdjęciami, usiądź wygodnie w fotelu i przeżyj swoje najpiękniejsze chwile jeszcze raz.