“KIEDYŚ NAUCZYSZ SIĘ (…)”

Od czasu do czasu dopada mnie taki refleksyjno – nostalgiczny nastrój, po prostu siedzę sobie i dumam. Szczególnie, gdy jest szaro, buro i ponuro jak w ostatnich dniach. Tak, to też objaw introwertyzmu 🙂 Ostatnio rozmyślałam o tym, jak bardzo zmienił się mój sposób postrzegania niektórych sprawy w ciągu ostatnich kilku lat. Nastolatkom często wydaję się, że wszystko wiedzą najlepiej i mnie też tak się wydawało. Choć może „wydawało” nie jest odpowiednim słowem – na tym etapie moje przekonania były dla mnie najprawdziwszą prawdą, tak jak obecne są nią teraz. Wierzyłam w miłość od pierwszego wejrzenia, zakładałam, że wszyscy ludzie z natury są dobrzy, czekałam na księcia z bajki i chciałam gwiazdkę z nieba. No cóż, piękne to brzmiało… jednak rzeczywistość pewne pojęcia weryfikuje. I jestem pewna, że za kolejne 10 lat zweryfikuje również te dzisiejsze. Ale właśnie to jest w tym wszystkim takie fascynujące – kolejne etapy życia, odkrywanie siebie, własnej drogi, nauka na błędach. Coś, czego nie da się po prostu przekazać ani przeskoczyć.

Chciałam dziś napisać o dojrzewaniu. O dojrzewaniu do brania odpowiedzialności za własne decyzje. O różnicy między zakochaniem czy zauroczeniem, a prawdziwą miłością, o którą trzeba dbać cholernie ciężko każdego dnia. O nauce radzenia sobie z niepowodzeniami. O tym, że Twoja siła, potencjał i własny przepis na szczęście tak naprawdę mają niewiele wspólnego z otoczeniem. Bo to wszystko masz już w  sobie – we własnym sercu.

Tylko, że to wszystko zostało już napisane i to w przepiękny sposób. Nie ujęłabym tego lepiej. Po prostu podzielę się z Wami wierszem, który od dawna należy do moich ulubionych.

 

„Kiedyś nauczysz się dostrzegać subtelną różnicę

między trzymaniem się za ręce a połączeniem dusz,

I dowiesz się, że miłość to nie tylko pożądanie,

a przebywanie w czyimś towarzystwie nie oznacza bezpieczeństwa

I zaczniesz zdawać sobie sprawę,

że pocałunki nie są przypieczętowaniem umowy na całe życie, a prezenty nie są obietnicami,

A potem zaczniesz akceptować swoje porażki

i znosić je z podniesioną głową, otwartymi oczami i wdziękiem osoby dorosłej, a nie żalem i gniewem dziecka,

I nauczysz się kroczyć drogami własnej codzienności, ponieważ jutro jest zbyt niepewne, by coś na nim budować.

Po pewnym czasie przekonasz się, że nawet rozkoszne ciepło słońca parzy skórę, gdy zbyt długo zażywasz.

Zasadź więc własny ogród i przystrój swą duszę,

zamiast czekać, aż ktoś przyniesie ci kwiaty.

I przekonaj się, że naprawdę potrafisz wiele znieść…

Że naprawdę jesteś silny,

I że masz swoją wartość… „

Veronica A. Shoffstall, „Kiedyś”

86

P.S. Czy Wy też już macie dość deszczu i zimna? Nic tylko schować się pod koc…