OSTATNIO OBEJRZANE #2

Dawno nie polecałam Wam żadnych filmów. Niestety na oglądanie i czytanie ostatnio wciąż brakowało mi czasu, ale za to gdy już wybierałam się do kina – zależało mi na tym, żeby wybrany film był naprawdę dobry. I dlatego mam dla Was dziś trzy perełki.

„Love, Rosie”

1DX_6303.CR2

Ten film spodoba się wszystkim miłośnikom wzruszających komedii romantycznych. Chociaż nie… ja bym nazwała go raczej melodramatem z happy endem 🙂 O czym jest: Rosie i Alex, dwójka nastoletnich przyjaciół planuje naukę na jednym z uniwersytetów. Niestety, jedna noc szaleństw wszystko zmienia – Rosie zalicza klasyczną wpadkę i zamiast korzystać z uroków młodości, musi radzić sobie z nową rolą matki. Kiedy Alex wyjeżdża, oboje pomału zaczynają sobie zdawać sprawę, że uczucie które ich łączyło to coś znacznie silniejszego niż przyjaźń. Gdy już jedno z nich jest gotowe, aby przyznać się do tych uczuć, życie stawia na ich drodze coraz to nowe przeszkody. Można powiedzieć, że Rosie i Alex przez całe lata się mijają. Czy ten czas jest zmarnowany? I tak i nie – czasami po prostu do miłości trzeba dojrzeć. Tak naprawdę nie ma w tym filmie nic, czego już byśmy nie znali, historia opowiedziana jest jednak w bardzo przyjemny sposób. Dodajmy do tego bardzo dobre aktorstwo, a gwarantuję, że przez cały czas trwania filmu będziecie kibicowali uroczej parze. Moja ocena: 5/6.

„Focus”

720

Will Smith w zupełnie nowej roli emerytowanego i w dodatku zakochanego oszusta. Na prośbę słodkiej złodziejki (zjawiskowa Margot Robbie!), daje jej kilka lekcji na temat działania ludzkiej psychiki. Biorą razem udział w paru spektakularnych akcjach, podczas których udaje im się zdobyć miliony. Później ich drogi się rozchodzą, by znów przypadkowo zejść się podczas ostatniego – największego i najbardziej niebezpiecznego – przekrętu. W filmie nie ma widowiskowych akcji, efektów specjalnych, ani pościgów typowych dla większości komedii sensacyjnych. Są za to intrygi, kłamstwa i perfekcyjnie przemyślane sceny, przez co widz sam się zastanawia, co jest prawdą, a co częścią wyreżyserowanego planu. Co jeszcze? Odpowiednia dawka humoru, szczypta uczuć i niezła porcja przyjemnych dla oka kadrów. Ten film raczej nie zapadnie nikomu na długo w pamięć, ale jest po prostu idealny na weekendową rozrywkę. 4/6.

„Whiplash”

721

Andrew, ambitny perkusista za wszelką cenę pragnie zrobić karierę jako jeden z najwybitniejszych artystów muzyki jazzowej. Udaje mu się dołączyć do szkolnej orkiestry prowadzonej przez kontrowersyjnego nauczyciela Terence’a Fletchera (J.K. Simmons). Gdybym miała napisać w jednym zdaniu o czym jest „Whiplash”, napisałabym tak: to jest film o przekraczaniu własnych granic. Metody dydaktyczne Fletchera pozostawiają wiele do życzenia – znęca się nad uczniami psychicznie i fizycznie, a to wszystko w imię perfekcji. Ciężko ocenić, w którym miejscu kończy się zwykła motywacja i chęć rozwijania pasji, a gdzie zaczyna chorobliwe dążenie do doskonałości i walka o uznanie. Napięcie w filmie ciągle rośnie, pojawiają się – dosłownie – pot, krew i łzy. Wniosek, że wielki talent wymaga wielkiego poświęcenia, nasuwa się sam, a końcówka jest niczym innym, jak wciskającym w fotel pojedynkiem ucznia i mistrza. Czy warto obejrzeć? Jak diabli. 6/6.


A na koniec, taki mały update co u mnie: już po przeprowadzce! Co prawda w nowym mieszkaniu nadal panuje wielki poprzeprowadzkowy chaos, czekamy na część zamówionych mebli i wciąż brakuje dodatków, ale… to już 🙂 ogromnie się cieszę, że udało się nam uporać z tym wszystkim. Teraz będzie czas przede wszystkim na porządki, ale wiecie – to już na spokojnie. Jest dobrze!