Po pierwsze: wróciłam! Po drugie: zatęskniłam za blogowaniem, mam nadzieję, że też za mną troszeczkę zatęskniliście 🙂 nawet, jeśli te kilkanaście dni to wcale nie aż tak długo.
No dobra, ale gdzie mnie wywiało: Chorwacja, wyspa Krk. Na Chorwacji byłam już wcześniej kilka razy i całkowicie się w tym kraju zakochałam. Morze, góry, słońce, świeże owoce, gościnni i uśmiechnięci ludzie… czy czegoś więcej potrzeba? Podczas tych poprzednich wyjazdów bardzo dużo zwiedzaliśmy i odwiedziliśmy większość miejsc wartych uwagi. Tym razem natomiast nastawiliśmy się przede wszystkim na leniuchowanie i poza krótkimi wypadami do najbliższych miasteczek, odpuściliśmy sobie dłuższe wycieczki. Urlop we wrześniu ma sporo zalet, jak choćby fakt, że mieliśmy praktycznie całą plaże dla siebie! Niestety, po kilku słonecznych i bardzo ciepłych dniach, pogodę szlag trafił. Miało to swoje złe i dobre strony – z plażowania nici, ale za to był to idealny czas na nadrobienie książkowych i filmowych zaległości, a gdy nie padało również na spacery. A i przyznaję się, że w pewnym momencie diabli wzięli nie tylko pogodę, ale i moją zdrową dietę: naleśniki z czekoladą, drożdżówki, lody, pizza… strach wchodzić na wagę. Pocieszam się, że długie spacery jakoś to rekompensowały 🙂
Podsumowując, mimo prób opalania w grubej bluzie i skarpetkach, to był świetny wyjazd. Bez myślenia o pracy, problemach i tysiącu różnych spraw do załatwienia, za to spędzony bardzo spokojnie i w gronie najbliższych osób. Tak, jak lubię.
Poniżej wybrane zdjęcia, głównie z pierwszych pogodnych dni. Miłego oglądania!