Znali się od kilku lat. Rozumieli się właściwie bez słów, nigdy nie nudzili się w swoim towarzystwie. Łączyło ich wszystko: zainteresowania, wspólni znajomi, plany na przyszłość. Nie byli jednak dwoma połówkami pomarańczy – byli jak jabłko i banan, które razem tworzą wyśmienitą sałatkę.
Uwielbiał jej uśmiech, sposób w jaki mrużyła oczy, niesforne loki. Wiedział jak pięknie wygląda w sukience i delikatnym makijażu, ale miał okazję oglądać ją również nad ranem po imprezie, na której przelało się więcej alkoholu niż ktokolwiek byłby w stanie wypić bez konsekwencji. Był przy niej gdy się śmiała i był również, gdy wszystko szło na opak. Wpadał do niej pod pretekstem wypożyczenia książki, jeździł do domu okrężną drogą – byle tylko towarzyszyć jej choć chwilę dłużej, pisał, dzwonił, wspierał, pamiętał o urodzinach i wszystkich ważnych momentach.
Kochał ją jak wariat.
I zastanawiał się, czy ona jego… może choć trochę? Doszukiwał się potwierdzenia między wierszami smsów, łapał nadzieję w każdym spojrzeniu. Ona umiała tak popatrzeć, ze człowiekowi miękły kolana…
Aż nagle nie wiadomo skąd pojawił się ktoś inny, rozpierdalając wszystko z kopa i zgarniając te spojrzenia tylko dla siebie. Robiąc zamieszanie i wywracając cały świat do góry nogami. Ktoś, kto miał odwagę powiedzieć głośno: “chcę Ciebie”. I żyli długo i szczęśliwie.
A zakochany pierdoła skończył dokładnie tak, jak kończą zakochane pierdoły.
Historia z życia – byłam świadkiem co najmniej kilku takich sytuacji. Ba, nawet kiedyś sama grałam główną rolę! A nie dalej jak 2 tygodnie temu w klubie obserwowałam dwójkę znajomych, których uczucia względem siebie były oczywiste chyba dla wszystkich, oprócz samych zainteresowanych. Nawet Mąż mi szeptał na ucho: “patrz, chcieliby, ale jakoś nie mogą”. Poważnie, nie wiem co powstrzymuje ludzi przed mówieniem o uczuciach. Ci bardziej wyrachowani być może sobie kalkulują: czy w ogóle mam jakieś szanse? Czy na pewno do siebie pasujemy? Niektórym może brakuje pewności siebie: a co jeśli on/ona nie czuje tego samego i tylko się wygłupię? Może ktoś ma za sobą nieudany związek i próbuje być ostrożniejszy? Trudno powiedzieć. Ale jedno wiem na pewno: takie ukradkowe spojrzenia, flirtowanie, domysły… to miało swój urok w gimnazjum. A gdy dorosły człowiek, świadomy swoich uczuć, krąży nawet latami (!) wokół osoby, do której ewidentnie coś czuje, to jest to co najmniej smutne. Zdajecie sobie sprawę, ile pocałunków się marnuje? Licząc po jednym na dzień dobry i dobranoc, to jest 730 pocałunków rocznie. Dodajmy do tego te urodzinowe, spontaniczne, czułe, romantyczne… spokojnie można zaokrąglić do 1000 albo i 2000. A podobno podczas całowania spala się kalorie…
„Kochać trzeba już, natychmiast. Miłości nie można odkładać na pojutrze, bo pojutrze może być koniec świata.” M. Musierowicz
Uczę się celebrować momenty. Doceniać chwile, życie jako takie. I słuchajcie, nie wiem jak jakieś nieuzasadnione obawy mogą powstrzymywać ludzi przed mówieniem. Mówieniem, dzięki któremu mogliby tworzyć przecudne wspomnienia z osobami, które wiele dla nich znaczą. Nie twierdzę, że to jest łatwe. Ale twierdzę, że warto. Zakładając, że ta wybrana osoba reprezentuje jakiś poziom kultury osobistej, ryzykuje się jedynie usłyszenie słów: „niestety, nic z tego nie będzie”. Niektórzy pewnie powiedzieliby jeszcze, że można zniszczyć przyjaźń. Cóż, ja powiem, że nie ma czego niszczyć – ktoś, kogo nazywa się przyjacielem, raczej nie wzdycha nocami, nie czeka jak głupi na telefon, nie cierpi katuszy gdy ukochana wychodzi z innym. Ta przyjaźń sama się skończyła w momencie, gdy jedna ze stron poczuła coś więcej, nawet jeśli jeszcze nie zostało to wypowiedziane na głos. A co można zyskać? Wspólne wieczory, a może i poranki. Motyle w brzuchu, całusy w szyję, ramię do wypłakania. Skarpetki na podłodze, 2 razy większą stertę naczyń w zlewie i fochy od czasu do czasu. Życie razem, po prostu.
Zbiegł mi się ten tekst z nadchodzącymi walentynkami, ale zaręczam, że to czysty przypadek 😉 Żadne święto, żadna okazja, żaden moment nie będzie lepszy na rozmowę, niż teraz. Bo to takie trudne, a takie proste. Jeśli kochasz – powiedz. Są sytuacje, gdy lepiej mieć więcej serca, niż rozumu… bo serce wie lepiej i już.
Tak poza tematem. Wchodząc na niektóre blogi, mam wrażenie, że trwa jakaś kampania wyborcza… u mnie nie będzie osobnego wpisu na ten temat. Powiedziałam sobie, że o kulisach mojego blogowania napiszę równiutko w dzień urodzin bloga i tego się trzymam. Ale o co chodzi: postanowiłam spróbować swoich sił i zgłosić moje rozwijające się maleństwo w konkursie Blog Roku. Sama myślę, że sporo pracy jeszcze przede mną, aby dorównać tym „naj”, a w tej chwili najlepszą i najpiękniejsza nagrodą jest dla mnie każdy nowy czytelnik, który tutaj trafia i ma ochotę zostać na dłużej. Jeśli jednak czytacie, śledzicie, lubicie, inspirujecie się – będzie mi ogromnie miło, jeśli oddacie swój głos. Wystarczy wysłać smsa na numer 7122, w treści wpisując B11235 (głosowanie na bloga) lub T11987 (głosowanie na tekst Jak otworzyć introwertyka?). Koszt smsa to 1,23zł, dochód zostanie przeznaczony na fundację „Dzieci niczyje”. Wysyłać smsy można do 10 lutego. Każdy głos to dla mnie sygnał, że to co robię ma sens i zachęta, żeby starać się jeszcze bardziej. Z góry pięknie dziękuję!
20 Comments
Aniu, zawsze jedno i to samo: lęk przed odrzuceniem. To cholernie silne uczucie, nawet u ludzi, którzy sprawiają wrażenie silnych i pewnych siebie.
Ale oczywiście masz rację! Warto i trzeba ryzykować. Kto tego nie robi, ten nie pije szampana. A miłość to najlepszy szampan 🙂
I coś mi mówi, że tych pocałunków marnuje się znacznie, znacznie więcej 😉
Mąż też mi powiedział, że nie umiem liczyć, bo 730 to chyba idzie tygodniowo 😉
Bardzo trafne. Piękne. Rozumiem, że ludzie mogą się tak zachowywać jak są dziećmi, dopiero odkrywają uczucia, ale dorośli ? Nie można żałować, trzeba korzystać z życia, a najgorsze co się może stać to fakt, że ktoś nie będzie gotowy, ale jeśli widać że obie strony są sobą zainteresowane to na co czekać ?
Otóż to, po co czekać? Mówienie o uczuciach wymaga na pewno jakiejś dojrzałości i odwagi, ale gdy już się na to zdobędziemy, to jak dużo można zyskać 🙂
Łatwo powiedzieć, trudniej zaryzykować, ale chyba lepsze to niż późniejsze zadręczanie się myślą: co by było gdyby. Piękny i mądry tekst!
Gdybanie potrafi nieźle dać w kość 😉 dziękuję!
Tekst idealnie wpisujący się w to, co lubię… czytać. Znam smak ryzyka, obawy, marzeń, całej tej sfery, otoczki, trudnych decyzji, tysiąca zawahań… Znam. I chyba tu postawię wyraźną kropkę. 😉
Magda.
A co znane, to już łatwiejsze do oswojenia 🙂 pozdrawiam!
Jestem pierwszy raz na Twoim blogu i jestem pod ogromnym wrażeniem, świetnie piszesz, a w tej historii odnalazłam siebie sprzed niecałego roku – ahh, jako zakochaną pierdołę. I nawet znam odpowiedź na Twoje pytanie: dlaczego dorośli ludzie zachowują się jak dzieci i nie potrafią rozmawiać o uczuciach? A bo się boją. Utraty tej osoby. I to niestety działa jak strzał w głowę, kiedy ktoś, kogo kochasz mówi Ci, że nie jest Tobą w ten sposób zainteresowany. Po czymś takim przestaje się ufać ludziom i zalicza kolejne porażki, a w mówieniu o uczuciach, a nawet w posiadaniu ich, jest się bardziej ostrożnym niż kiedykolwiek.
Bardzo mi miło i dziękuję za ciepłe słowa!
Wygląda na to, że strach przed odrzuceniem/utratą bliskiej osoby to naprawdę silna rzecz. Zastanawiam się jednak (czysto teoretycznie – ja byłam po tej „drugiej” stronie ;)) czy nie jest mimo wszystko lepiej usłyszeć, że nic z tego, niż zadręczać się i gdybać nawet latami? Pewnie, że to musi niesamowicie zaboleć, ale przynajmniej wie się, na czym się stoi… i jest to jakiś punkt wyjścia, żeby ruszyć dalej.
Tu się z Tobą zgodzę. Lepiej coś usłyszeć i chwilę przecierpieć, wyciągnąć wnioski i iść dalej, niż latami nawet tkwić w niepewności :).
Byłam w tej opisanej przez Ciebie sytuacji. Tą stroną, która się bała, nie powiedziała nic w odpowiednim momencie. Tęskniła choć nie było do kogo, płakała w poduszkę w nocy. Były wiadomości, esemesy, pisanie do rana, spotkania. Była przyjaźń. Teraz nie ma nic.
Nic nie ma tam, ale tu jest miłość, piękna miłość od pierwszego spojrzenia w oczy, od pierwszego momentu. I są pocałunki setki, tysiące, a w przyszłości miliony, bo spotkałam kogoś komu nie bałam się powiedzieć, że KOCHAM. <3
Cieszę się, że z tamtego nic nie wyszło, bo okazało się, że idealizowałam go. Zakochałam się w wyobrażeniu, a nie prawdziwym człowieku, który był setki kilometrów ode mnie.
Dzięki za opisanie swojej historii! Poruszyłaś ważny punkt, o którym nie napisałam – wzdychając do kogoś nocami, łatwo tą osobę wyidealizować. Super, że tak się u Ciebie wszystko ułożyło 🙂 szczęścia!
jak bardzo w porę ten wpis, Ania…
Polecam się 😉
P.S. Widzimy się w czwartek?
smok blog? no pewka!!!! <3
Can’t wait!
Człowiek często pada „ofiarą” własnego zawstydzenia, nieśmiałości, nie mam pojęcia czego, że czasem braknie odwagi na powiedzenie tych najważniejszych słów, więzną gdzieś w gardle. Może to strach po porażkach? To sprawa indywidualna, czasem można się rozczarować, a czasem przeżyć wspaniałe życie… Tak już ten świat dziwacznie urządzony…
zgadzam się w 100 % z tym, że swoje uczucia trzeba wyrażać teraz, już, natychmiast. I nie ważne czy to uczucie miłości, czy nienawiści. Po prostu mówmy sobie prosto w oczy to, co czujemy. Szczerość jest dla mnie jedną z najważniejszych cech, więc jestem jak najbardziej za, tylko z jednym, wielkim zastrzeżeniem i zasadą: zastanówmy się 20 razy jak to rozegrać. Mój obecny chłopak po 2 miesiącach powiedział mi szczerze, że chce mnie na zawsze i mnie Kocha, wtedy to było kompletnie nie na miejscu, gdyż miałam 13 lat, a on 17. Po prostu się przeraziłam. Nie wiedziałam co mu na to odpowiedzieć. Teraz jestem w 100 % pewna że tamta sytuacja, to że od razy powiedział mi co czuje było najlepszym co mógł zrobić. Obecnie ja mam lat 17, on 21 – jesteśmy szczęśliwa parą od 18 miesięcy i planujemy ze sobą przyszłość – teraz już oboje, bez strachu 🙂
To prawda, o wszystkich uczuciach, nawet tych negatywnych, najlepiej mówić wprost i od razu. I tak jak piszesz, gdy już wiemy co chcemy powiedzieć, warto zastanowić się jak to powiemy. Można kogoś niechcący wystraszyć tak jak w Twoim wypadku, albo np. obrazić gdy nie zrozumie dobrze co mamy na myśli. Super, że u Was tak się to potoczyło 🙂
Comments are closed.