Ze mną jest taki paradoks: lubię zjeść coś dobrego, ale nie lubię spędzać zbyt dużo czasu w kuchni. Tak, wiem, Mąż jest przez ten fakt nieco… poszkodowany 🙂 Kto wie, być może kiedyś przekonam się do garnków i spróbuję swoich sił przyrządzając bardziej ambitne dania, jednak jak na razie wybieram przepisy raczej niezbyt skomplikowane. Dziś prezentuję Wam na blogu pierwszy przepis na to, co lubię najbardziej – coś słodkiego. W dodatku niewymagający pieczenia, czyli dla mnie idealny. Tiramisu!
SKŁADNIKI:
- Biszkopty
- 2 serki mascarpone
- Mała śmietana 30%
- Amaretto lub inny alkohol
- Kawa
- Kakao lub czekolada
- Cukier puder
SPOSÓB PRZYGOTOWANIA
W głębokim talerzu robimy kawę z 3 łyżeczek i zostawiamy do wystygnięcia, następnie dolewamy do niej alkohol. Ja dodaję amaretto, nie potrafię określić ile – to już chyba zależy od indywidualnych upodobań. W osobnym naczyniu ubijamy śmietanę, dodajemy do niej 3 łyżki cukru pudru i serki mascarpone, nadal ubijamy. I… to tyle! Teraz tylko zostaje „ułożenie” biszkoptów i masy. Ja do tego celu używam naczynia żaroodpornego, po prostu pasuje mi jego kształt. Czyli zanurzamy biszkopty w kawie z alkoholem (dosłownie na moment, bo rozmokną!), układamy pierwszą warstwę, smarujemy masą, biszkopty, masa i z wierzchu posypujemy kakao lub czekoladą. Wstawiamy do lodówki na min godzinę i jemy!
Jedyną wadą takiego deseru jest fakt, że ciężko go pokroić tak, żeby nie rozpaprać. Miękkie biszkopty + masa = dużo brzydkich słów. Chociaż na zdjęciu chyba i tak nie wyszło źle… a co tam, podobno nieidealne zdjęcia na blogach są bardziej autentyczne 🙂
Jeśli znacie jakieś podobne łatwe przepisy na ciacho, najlepiej niewymagające pieczenia, to koniecznie się podzielcie!