730 POCAŁUNKÓW

Znali się od kilku lat. Rozumieli się właściwie bez słów, nigdy nie nudzili się w swoim towarzystwie. Łączyło ich wszystko: zainteresowania, wspólni znajomi, plany na przyszłość. Nie byli jednak dwoma połówkami pomarańczy – byli jak jabłko i banan, które razem tworzą wyśmienitą sałatkę.

Uwielbiał jej uśmiech, sposób w jaki mrużyła oczy, niesforne loki. Wiedział jak pięknie wygląda w sukience i delikatnym makijażu, ale miał okazję oglądać ją również nad ranem po imprezie, na której przelało się więcej alkoholu niż ktokolwiek byłby w stanie wypić bez konsekwencji. Był przy niej gdy się śmiała i był również, gdy wszystko szło na opak. Wpadał do niej pod pretekstem wypożyczenia książki, jeździł do domu okrężną drogą – byle tylko towarzyszyć jej choć chwilę dłużej,  pisał, dzwonił, wspierał, pamiętał o urodzinach i wszystkich ważnych momentach.

Kochał ją jak wariat.

I zastanawiał się, czy ona jego… może choć trochę? Doszukiwał się potwierdzenia między wierszami smsów, łapał nadzieję w każdym spojrzeniu. Ona umiała tak popatrzeć, ze człowiekowi miękły kolana…

Aż nagle nie wiadomo skąd pojawił się ktoś inny, rozpierdalając wszystko z kopa i zgarniając te spojrzenia tylko dla siebie. Robiąc zamieszanie i wywracając cały świat do góry nogami. Ktoś, kto miał odwagę powiedzieć głośno: “chcę Ciebie”. I żyli długo i szczęśliwie.

A zakochany pierdoła skończył dokładnie tak, jak kończą zakochane pierdoły.


Historia z życia – byłam świadkiem co najmniej kilku takich sytuacji. Ba, nawet kiedyś sama grałam główną rolę! A nie dalej jak 2 tygodnie temu w klubie obserwowałam dwójkę znajomych, których uczucia względem siebie były oczywiste chyba dla wszystkich, oprócz samych zainteresowanych. Nawet Mąż mi szeptał na ucho: “patrz, chcieliby, ale jakoś nie mogą”. Poważnie, nie wiem co powstrzymuje ludzi przed mówieniem o uczuciach. Ci bardziej wyrachowani być może sobie kalkulują: czy w ogóle mam jakieś szanse? Czy na pewno do siebie pasujemy? Niektórym może brakuje pewności siebie: a co jeśli on/ona nie czuje tego samego i tylko się wygłupię? Może ktoś ma za sobą nieudany związek i próbuje być ostrożniejszy? Trudno powiedzieć. Ale jedno wiem na pewno: takie ukradkowe spojrzenia, flirtowanie, domysły… to miało swój urok w gimnazjum. A gdy dorosły człowiek, świadomy swoich uczuć, krąży nawet latami (!) wokół osoby, do której ewidentnie coś czuje, to jest to co najmniej smutne. Zdajecie sobie sprawę, ile pocałunków się marnuje? Licząc po jednym na dzień dobry i dobranoc, to jest 730 pocałunków rocznie. Dodajmy do tego te urodzinowe, spontaniczne, czułe, romantyczne… spokojnie można zaokrąglić do 1000 albo i 2000. A podobno podczas całowania spala się kalorie…

„Kochać trzeba już, natychmiast. Miłości nie można odkładać na pojutrze, bo pojutrze może być koniec świata.” M. Musierowicz

Uczę się celebrować momenty. Doceniać chwile, życie jako takie. I słuchajcie, nie wiem jak jakieś nieuzasadnione obawy mogą powstrzymywać ludzi przed mówieniem. Mówieniem, dzięki któremu mogliby tworzyć przecudne wspomnienia z osobami, które wiele dla nich znaczą. Nie twierdzę, że to jest łatwe. Ale twierdzę, że warto. Zakładając, że ta wybrana osoba reprezentuje jakiś poziom kultury osobistej, ryzykuje się jedynie usłyszenie słów: „niestety, nic z tego nie będzie”. Niektórzy pewnie powiedzieliby jeszcze, że można zniszczyć przyjaźń. Cóż, ja powiem, że nie ma czego niszczyć – ktoś, kogo nazywa się przyjacielem, raczej nie wzdycha nocami, nie czeka jak głupi na telefon, nie cierpi katuszy gdy ukochana wychodzi z innym. Ta przyjaźń sama się skończyła w momencie, gdy jedna ze stron poczuła coś więcej, nawet jeśli jeszcze nie zostało to wypowiedziane na głos. A co można zyskać? Wspólne wieczory, a może i poranki. Motyle w brzuchu, całusy w szyję, ramię do wypłakania. Skarpetki na podłodze, 2 razy większą stertę naczyń w zlewie i fochy od czasu do czasu. Życie razem, po prostu.

Zbiegł mi się ten tekst z nadchodzącymi walentynkami, ale zaręczam, że to czysty przypadek 😉 Żadne święto, żadna okazja, żaden moment nie będzie lepszy na rozmowę, niż teraz. Bo to takie trudne, a takie proste. Jeśli kochasz – powiedz. Są sytuacje, gdy lepiej mieć więcej serca, niż rozumu… bo serce wie lepiej i już.


Tak poza tematem. Wchodząc na niektóre blogi, mam wrażenie, że trwa jakaś kampania wyborcza… u mnie nie będzie osobnego wpisu na ten temat. Powiedziałam sobie, że o kulisach mojego blogowania napiszę równiutko w dzień urodzin bloga i tego się trzymam. Ale o co chodzi: postanowiłam spróbować swoich sił i zgłosić moje rozwijające się maleństwo w konkursie Blog Roku. Sama myślę, że sporo pracy jeszcze przede mną, aby dorównać tym „naj”, a w tej chwili najlepszą i najpiękniejsza nagrodą jest dla mnie każdy nowy czytelnik, który tutaj trafia i ma ochotę zostać na dłużej. Jeśli jednak czytacie, śledzicie, lubicie, inspirujecie się – będzie mi ogromnie miło, jeśli oddacie swój głos. Wystarczy wysłać smsa na numer 7122, w treści wpisując B11235 (głosowanie na bloga) lub T11987 (głosowanie na tekst Jak otworzyć introwertyka?). Koszt smsa to 1,23zł, dochód zostanie przeznaczony na fundację „Dzieci niczyje”. Wysyłać smsy można do 10 lutego. Każdy głos to dla mnie sygnał, że to co robię ma sens i zachęta, żeby starać się jeszcze bardziej. Z góry pięknie dziękuję!