Gdy najdzie mnie ochota na malowanie, zwykle po prostu siadam i czekam aż mi przejdzie. Poważnie. Po pierwsze, potrzebuję kilku luźniejszych dni, lub choćby wolnego weekendu – a przy moim obecnym trybie życia to raczej graniczy z cudem. Po drugie, samo przygotowanie miejsca pracy zajmuje mnóstwo czasu. Trzeba przesunąć meble, rozłożyć stare prześcieradło żeby nie nakapać na dywan, rozłożyć i poskręcać drewniane sztalugi, odnaleźć pędzle porozrzucane gdzieś po kątach, wyczyścić palety poupychane w reklamówkach, poszukać szmatek nadających się do wycierania pędzli, pojechać do sklepu po terpentynę, bo zwykle okazuje się, że już jej nie ma, porozkładać farby i słoiczki tak, żeby mieć wszystko pod ręką. I wyrzucić za drzwi kotunie zaglądające gdzie się da i próbujące wspinać się po sztalugach. Jak już się z tym wszystkim uporam, to efekt zwykle mnie bardziej irytuje niż zadowala. Nie ma gdzie się obrócić, mam za mało światła, ciągle muszę uważać, żeby czegoś nie wypaprać. Nie ma klimatu. A kto spał w pomieszczeniu pachnącym terpentyną ten wie, że poimprezowy kac może się przy tym schować. No i później trzeba to wszystko posprzątać.
Właśnie dlatego marzy mi się pracownia, taka z prawdziwego zdarzenia. Jasna, duża, z półeczkami i szufladkami w których mogłabym trzymać wszystkie potrzebne akcesoria, z artystycznym bałaganem, podłogą i ścianami które mogłabym brudzić do woli. Już samo takie klimatyczne miejsce inspiruje, a gdy przychodzi wena trzeba przecież działać już, natychmiast – nie ma czasu na rozkładanie, szukanie, sprzątanie. Moja Mama ostatnio coraz bardziej wciąga się w szycie i różnego rodzaju DIY, ja na razie podpatruję, ale pomału nabieram coraz większej ochoty aby też spróbować. I tutaj tak samo – przydałby się porządny stół, miejsce na maszynę, szafeczki do przechowywania materiałów.
Poniżej pierwsza porcja genialnych, inspirujących wnętrz i pomysłów na organizację miejsca pracy. Celowo piszę pierwsza, bo gdybym chciała zamieścić tutaj za jednym zamachem te wszystkie świetne zdjęcia jakie udało mi się znaleźć, powstałby co najmniej kilometrowy wpis. Wiec dziś – troszeczkę, resztę innym razem 🙂 A, i wiecie co? Będę miała kiedyś taką pracownię. Bo niby czemu nie?
Źródło zdjęć: 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11.