Sama nie wiem jak to możliwe, że nigdy dotąd nie byłam we Francji…szczególnie biorąc pod uwagę to, jak bardzo mnie ten kraj fascynuje. Uwielbiam książki, muzykę, fotografię, filmy – francuskie i te, w których motyw Francji się choćby przewija. I nie mam tu wcale na myśli Wieży Eiffla, Luwru czy croissantów. Dla mnie Francja jest kobietą.
Kobietą elegancką, zadbaną, pachnącą, o nienagannych manierach. Z nutką tajemniczości, subtelną, ale też świadomą swego wdzięku. Kobietą obeznaną w dziedzinie kultury i sztuki, a przy tym perfekcyjną panią domu, świetną matką i gorącą kochanką.
Ten czar i urok Francuzek od zawsze był dla mnie wielką zagadką. Jak to jest możliwe, ze Francuzki nie mają problemów z nadwagą i nie znają słowa „cellulit”? Co trzeba zrobić, by mieć taką piękną cerę i włosy? Diety-cud, interwencja chirurgów, drogie kosmetyki czy po prostu dobre geny? Jak one to robią, że nigdy się nie spieszą i zawsze wyglądają jak z żurnala? Jak we współczesnym świecie udaje im się pogodzić karierę z rozwijaniem swoich pasji, a jednocześnie mieć pod kontrolą życie domowe? Co to jest to tajemnicze „coś”, co przyciąga zachwycone spojrzenia mężczyzn i budzi zazdrość innych kobiet?
Odpowiedzi na te i wiele innych pytań udało mi się znaleźć w książce Jennifer L. Scott „Lekcje Madame Chic”. Z okładki:
„Jennifer wyjechała do Francji jako pozbawiona dobrych manier nieokrzesana Amerykanka, przedstawicielka „wszechobecnego luzu i chipsów”. Do Kalifornii wróciła już jako dama czerpiąca z życia wszystko, co najlepsze. (…) Mieszkając przez wiele miesięcy z tradycyjną francuska rodziną, młoda bohaterka przeszła prawdziwą metamorfozę”.
Książka zawiera mnóstwo dobrych rad, podanych w bardzo lekki i przyjemny sposób, urozmaiconych zabawnymi anegdotkami odnośnie perypetii autorki, próbującej odnaleźć się w zupełnie nowym miejscu i kulturze. Oczywiście nie ze wszystkim zgadzam się w 100% (niby jak, po całym dniu biegania w garniaku i szpilkach, miałabym zrezygnować z założenia ukochanego dresu?!), ale większość jest zdecydowanie na plus. Tak naprawdę, te dobre rady nie są niczym odkrywczym – każda z nas wie, że porządek, właściwy sposób odżywiania czy robienie zakupów w przemyślany sposób to rzeczy, które każdemu wyszłyby na dobre… jednak dobrze jest sobie czasem o takich prostych zasadach przypomnieć. Autorka, czerpiąc inspiracje z francuskiego stylu, na własnym przykładzie udowadnia, że wprowadzenie w życie pewnych zmian metodą małych kroczków, a następnie wyrobienie sobie właściwych nawyków jest kluczem do sukcesu. Podkreśla przy tym wagę tradycji, dobrych manier (niestety zanikających w obecnej kulturze) oraz dostrzegania piękna w codzienności i cieszenia się drobnostkami.
Po przeczytaniu tej książki sama zdziwiłam się, jakie to w gruncie rzeczy jest proste. Naprawdę, wystarczy odrobina motywacji i dobry plan ogarnięcia bałaganu w sobie, na sobie i wokół siebie, a każda z nas może być chic!
Ja zaczynam od szafy 🙂