Gdy wybierzecie się do księgarni, na pewno bez trudu dostrzeżecie wyeksponowane na półkach tytuły nawiązujące do zwyczajów kobiet we Francji. Sama miałam przyjemność zapoznać się z kilkoma z nich (m.in. „Lekcje Madame Chic”, „We Francji dzieci nie grymaszą”, „Francuzki nie sypiają same”, „Francuzki nie tyją”). Wszystkie te pozycje mają swój wspólny mianownik: autorki opisują Francuzki jako kobiety szczupłe, zadbane, tajemnicze, seksowne… mało tego, one potrafią być równocześnie gorącymi kochankami, idealnymi żonami, perfekcyjnymi gospodyniami, świetnie zorganizowanymi mamami i ambitnymi pracownicami. Znają się na polityce i sztuce, potrafią urządzać wykwintne przyjęcia, są na bieżąco z modą, do mistrzostwa opanowały umiejętność ciekawej konwersacji. Nie ukrywam, że taki obraz Francuzki – kobiety idealnej – stał się dla mnie (jak pewnie dla wielu innych kobiet) inspiracją i motywatorem do zmiany niektórych nawyków. Do czasu… w dniu, w którym przyszedł na świat mój Synek, cały mój porządek wywrócił się do góry nogami, a doba niebezpiecznie się skurczyła. W mojej głowie pojawiły się wątpliwości: czy przeciętna kobieta, która nie posiada żadnych nadprzyrodzonych mocy, rzeczywiście jest w stanie jednocześnie realizować się na wszystkich możliwych płaszczyznach (zawodowo i jako żona/mama) i mimo zmęczenia wciąż wyglądać jak milion dolarów? Czy może ten obraz typowej, zawsze pełnej gracji Francuzki jest nieco przerysowany?
Odpowiedzi na swoje pytania znalazłam w książce Marie-Morgane Le Moël: „Cała prawda o Francuzkach”. Francuska dziennikarka postanawia raz na zawsze rozprawić się ze stereotypami krążącymi wokół Francuzek, krytykując książki i artykuły szerzące nieprawdziwe informacje. Już na wstępie czytamy:
„Francuska kobieta rodzi dziecko, podrzuca je do creche, przeprowadza jakąś fuzję czy przejęcie, uwodzi męża za pomocą wyśmienitej blanquette de veau, no i mieści się w te same dżinsy, w których chodziła jako szesnastoletnia dziewczyna – a to wszystko już po kilku tygodniach od porodu.
To zdanie jest kwintesencją stereotypów, które o nas krążą. Prawda jest taka, że tak idealnej kobiety dotąd nie poznałam.”
Autorka z sarkazmem wymienia cechy jakie przypisuje się Francuzkom, aby zaraz skonfrontować ten zniekształcony obraz z sytuacją rzeczywistą: opisuje życie przeciętnej kobiety, popierając swoje słowa aktualnymi statystykami i podając ich źródła. A statystyki… czasami są zaskakujące 🙂 Marie-Morgane Le Moël nie koloryzuje i nie upiększa, a dzięki odrobinie humoru i celnym uwagom już od pierwszych akapitów wzbudziła we mnie zainteresowanie i skutecznie zachęciła do dalszego zagłębienia się w lekturę.
Książka podzielona jest na rozdziały, w których poruszone zostały tematy takie jak: pozycja i zasługi kobiet w polityce, ich rola w społeczeństwie, osiągniecia w dziedzinie literatury i sztuki, podejście do miłości i seksu, francuskie stosunki damsko-męskie. O modzie i tak zwanym „francuskim szyku” czytamy dopiero na końcu, ale w odróżnieniu od innych publikacji, tym razem nie dostaniemy gotowych wskazówek jakie ubrania czy dodatki zrobią z nas damy pełne niewymuszonej elegancji. Przeczytamy za to o tym, dlaczego modę uważa się za tak znaczący element francuskiej codzienności oraz w jaki sposób za pomocą ubrania Francuzki podkreślają swoją przynależność do danej klasy społecznej. Autorka nie skupia się tylko na współczesnym wizerunku Francuzek, ale sięga również do historii, dzięki czemu możemy zrozumieć skąd wzięła się przynajmniej część (niekiedy krzywdzących) mitów. Sprawnie żonglując faktami, podając daty i rzucając kolejnymi nazwiskami, pokazuje jak zmieniała się sytuacja francuskich kobiet na przestrzeni lat. Przywołuje fascynujące smaczki z życia tych najbardziej znanych: królowych, arystokratek, pisarek, aktorek… na pewno każda z Was słyszała o Joannie d’Arc, Colette, Coco Chanel, Sophie Marceau czy Brigitte Bardot.
„Nie zapominajmy o tych, które miały władzę, polityczną lub ideową, zdobytą dzięki swojej twórczości, geniuszowi bądź sile. Te postaci fascynowały Francuzów. Ich życie stanowi też dowód na to, że kobiety mogą występować w różnych rolach, nie ograniczając się jedynie do tradycyjnego podziału na la maman et la putain (madonnę i dziwkę).”
Z książki „Cała prawda o Francuzkach” dowiadujemy się, że to co wygląda pięknie na filmach czy w powieściach, niekoniecznie musi być takie w rzeczywistości. Dostajemy pełnowymiarowy, rzetelny, pełen niepodważalnych faktów obraz kobiecego świata. Osobiście jestem pod wrażeniem wkładu pracy autorki – zebranie i zgrabne połączenie tak ogromnego zbioru danych musiało być nie lada wyzwaniem. Muszę jednak uprzedzić, że nie jest to książka dla każdego – po luźnym wstępie, zostajemy wręcz zasypani liczbami, a dalej otrzymujemy sporą dawkę francuskiej historii. Ilość informacji może być przytłaczająca, a ci, którzy spodziewają się kolejnego poradnika na temat „jak zachować młodzieńczą figurę, uwieść każdego napotkanego faceta i przejść przez życie z gracją i bez wysiłku” pewnie będą rozczarowani. Z czystym sumieniem mogę ją jednak polecić wszystkim, których naprawdę interesuje kultura Francji i nie boją się przy tym zmierzyć z bardziej wymagającą lekturą. To z całą pewnością jedna z najbardziej wartościowych pozycji o kobietach – dla kobiet, w której poruszone zostały wszystkie istotne aspekty kształtowania się pozycji płci pięknej w najbardziej romantycznym kraju Europy. Jak pisze o francuskich kobietach Marie-Morgane Le Moël:
„Sprowadzanie ich wartości do szyku, elegancji, szczupłej sylwetki i seksualności nie odzwierciedla rzeczywistości, a przynajmniej odzwierciedla jedynie jej niewielką część, obrazując życie niewielkiego skrawka społeczeństwa na równie niewielkim skrawku Paryża.”
Jak więc jest naprawdę? Co w takim razie cechuje „prawdziwe” Francuzki? Cóż, ode mnie się tego nie dowiecie 🙂 jeśli udało mi się Was choć odrobinę zainteresować i również chciałybyście porównać własne wyobrażenia na temat Francuzek z rzetelnie opracowanym źródłem, polecam po prostu zapoznać się z książką „Cała prawda o Francuzkach”.
Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu.