KAŻDY MA JAKĄŚ HISTORIĘ – „STO IMION”

Zmrok zapada coraz szybciej, o parapet miarowo stukają krople deszczu. Szary koc i ciepłe skarpety znów stają się moimi nieodłącznymi towarzyszami wieczorów. Nie wiem jak Wy, ale ja już czuję nadchodzącą jesień. I choć koc i lampka czerwonego wina skutecznie pomagają się rozgrzać, to teraz szczególnie potrzebuję czegoś jeszcze: lektury, która ogrzeje również moje serce i wleje w nie odrobinę optymizmu. Tak na przekór kapryśnej pogodzie, problemom i wątpliwościom.

Powieść „Sto imion” C. Ahern okazała się idealnym wyborem. Jednak nie przekonałam się do niej tak od razu; w pewnym momencie wręcz miałam ochotę ją odłożyć, a to za sprawą głównej bohaterki. Kitty Logan bowiem nie da się lubić. Dziennikarka marząca o ujawnieniu jakiejś sensacji popełniła błąd, przez który życie i kariera zupełnie niewinnego mężczyzny legły w gruzach. Czy wyraziła z tego powodu jakąś skruchę? Niby tak, ale raczej ze względu na siebie, ponieważ teraz to ją spotykają różne przykrości i jej własna kariera jest zagrożona. Mnie ten egoizm i brak bezinteresowności raził, poza tym Kitty jak na dorosłą kobietę zachowuje się skrajnie niedojrzale, popełnia błąd za błędem i nie docenia tych, którzy mimo wszystko byli przy niej w trudnych chwilach. Na szczęście wiem, że nie trzeba pałać sympatią do bohaterki, aby dać się porwać historii – a ta jest naprawdę fascynująca.

„Tam, gdzie w grę wchodzą ludzie, czasem praca musi przestać być pracą i musi zwyciężyć czynnik ludzki”.

Ostatnią szansą Kitty aby się zrehabilitować jest napisanie artykułu, który ma być hołdem dla zmarłej na raka redaktor naczelnej magazynu „Etcetera”. Constance była przyjaciółką i mentorką Kitty, niezwykłą indywidualnością, osobą o niecodziennym darze dostrzegania w ludziach potencjału. Tuż przed śmiercią powierzyła swojej podopiecznej listę stu nazwisk. Powiedziała tylko, że to jest jej pomysł na artykuł, najciekawszy i najważniejszy, jaki miała kiedykolwiek napisać. Niestety nie zostawiła innych wskazówek, ani nie wyjaśniła, co łączy osoby z listy – Kitty sama musi to odkryć. Zdesperowana aby jak najlepiej wywiązać się z powierzonego jej zadania i odzyskać szacunek w swoim środowisku, dziennikarka próbuje się skontaktować z tymi osobami. Goniące terminy i brak chęci współpracy ze strony większości powodują, że dociera do zaledwie sześciu osób. Okazuje się jednak, że tyle wystarczy. Kitty spędza czas z każdą z nich, rozmawia, słucha, obserwuje, w końcu zdobywa ich zaufanie i nawet nawiązuje przyjaźnie. Nie chcę tutaj zdradzać, kim są te osoby – to by odebrało Wam przyjemność z lektury – ale z pełnym przekonaniem mogę napisać, że właśnie ci drugoplanowi bohaterowie zdobyli moje serce. Zwykli-niezwykli ludzie; z marzeniami, problemami, uzdolnieni, serdeczni, zmagający się z trudnymi wspomnieniami… Praca nad artykułem to dla Kitty prawdziwa lekcja pokory, mocne starcie zawodowego profesjonalizmu i pogoni za sukcesem z głosem sumienia i wewnętrzną wrażliwością. Ale tak po prawdzie, poznawanie historii tych ludzi zmienia nie tylko dziennikarkę, ale i czytelnika. Tak jak ona byłam ciekawa, jaki jest ich wspólny mianownik i choć w pewnym momencie zaczęłam się domyślać, to i tak czytając ostatni rozdział nie potrafiłam opanować wzruszenia.

„Każdy zwykły człowiek ma jakąś niezwykłą historię. Możemy wszyscy sądzić, że jesteśmy nijacy, że nasze życie jest nudne, tylko dlatego, że nie dokonujemy epokowych odkryć, nie zdobywamy Nobla czy Oscara, nie piszą o nas w gazetach. Jednak prawda jest taka, że wszyscy robimy coś, co jest fascynujące, co jest ważne, z czego możemy być dumni”.

„Sto imion” to powieść pełna ciepła, życzliwości i z mądrym przesłaniem. Fabuła poprowadzona jest w bardzo intrygujący sposób i nawet jeśli późnym wieczorem musiałam walczyć z opadającymi powiekami, to nie mogłam powstrzymać się przed przewróceniem kolejnej kartki. Autorka zmusza do refleksji nad tym jak działają media, ale przede wszystkim nad naszymi wyborami. Pokazuje jak łatwo pozbawionym empatii działaniem kogoś skrzywdzić i jak ważna jest umiejętność wybaczania i mówienia przepraszam. Ach, no i otwartość na drugiego człowieka – bo w każdym można znaleźć coś pięknego, dobrego, wyjątkowego…