Żyjemy w czasach, w których małżeństwo często sprowadza się do rangi niewiele znaczącej formalności. Co więcej zewsząd jesteśmy bombardowani wiadomościami o niewiernych małżonkach, rozwodach, trudnościach i ograniczeniach jakich wymaga stworzenie poważnego związku. Cóż, to nie zachęca… a może wręcz odstraszać. Dla mnie jednak decyzja o wspólnym życiu „aż do śmierci” zawsze była czymś o wiele więcej niż kwestią uzyskania odpowiedniego papierka i być może jestem odrobinę staroświecka w swoich poglądach, ale uważam, że „gdy coś się psuje, to się to naprawia, a nie wymienia na nowe”. I wiecie co? Byłam ogromnie szczęśliwa, kiedy odkryłam, że istnieją na całym świecie tysiące par, które myślą podobnie. Więcej, one swoim życiem dają doskonały przykład na to, że można być szczęśliwym budząc się codziennie obok tej samej osoby, której przysięgało się miłość wiele lat temu.
Fawn Weaver, autorka książki „Klub szczęśliwych żon”, jest propagatorką idei małżeństwa. Projekt, któremu się poświęciła, zrobił na mnie ogromne wrażenie. Zaczęło się od niewinnego pomysłu – Fawn, na przekór powszechnie panującym opiniom, postawiła sobie za cel udowodnienie, że związki mogą być trwałe. Założyła dynamicznie rozwijający się klub zrzeszający spełnione mężatki, by wreszcie wyruszyć w podróż (12 krajów na 6 kontynentach) i osobiście porozmawiać z wybranymi członkiniami klubu lub ich znajomymi. Efektem jej podróży jest właśnie ta książka; nie przesadzę, gdy napiszę, że jest jedną z najbardziej wyjątkowych i inspirujących książek, jakie ostatnio przeczytałam.
Co znajdziemy w książce? Przede wszystkim przemyślenia i rady kobiet z całego świata, które od lat żyją w udanych związkach. Ale uwaga: to nie jest typowy poradnik! Nie ma tutaj moralizatorstwa, ani wypunktowanych wytycznych co „trzeba”, co „można”, a czego „nie wolno”. Autorka zebrała wszystko w dokładnie taki sam sposób, w jaki zostało jej opowiedziane – w formie luźnych anegdot, wspomnień, wniosków. Każde z opisywanych małżeństw jest zupełnie inne i bynajmniej nie są one idealne; mamy pary zmagające się z przeróżnymi przeciwnościami losu, ludzi o całkowicie różnych charakterach i pasjach, małżeństwa będące wynikiem długoletniej przyjaźni, a nawet takie zaaranżowane przez rodzinę. Każda z tych par musiała znaleźć swój własny „złoty środek”, swój unikalny sposób na przeżycie tylu lat razem w zgodzie i spokoju. Niektóre z tych sposobów powtarzają się dość często, można więc uznać je za takie uniwersalne prawdy. Poniżej kilka moich ulubionych przykładów:
„Nigdy nie braliśmy pod uwagę rozwodu – powiedziała konkretnie i rzeczowo. – Naszym jedynym celem w życiu była opcja <na zawsze razem>.”
„Trzeba dawać i brać (…). Zamiast myśleć o sobie, trzeba brać pod uwagę oboje.”
„Należy okazywać sobie wzajemny szacunek, mieć poczucie, że ta druga osoba też jest ważna (…).”
Tym, co dodatkowo dodaje wartości książce, są zapiski z podróży. Fawn jest świetną obserwatorką i bardzo obrazowo przedstawia swoje wizyty na kolejnych kontynentach – opisuje zapierające dech w piersiach krajobrazy, najciekawsze dzielnice dużych miast, a także życie mieszkańców „od kuchni”. Przez cały czas jej myśli krążą wokół jej własnego małżeństwa. Choć uważa je za bardzo udane i kocha swojego męża nad życie, to i ona z każdą kolejną podróżą zdobywa coraz to nowe doświadczenia i dochodzi do wniosków, dzięki którym ma szansę uczynić ich związek jeszcze pełniejszym. Jej entuzjazm, energia i pozytywne nastawienie do pracy nad sobą są imponujące i zarazem zaraźliwe.
„Klub szczęśliwych żon” jest książką niesamowicie ciepłą, przyjemną w odbiorze, inspirującą i motywującą. Fawn Weaver gorąco wierzy, że coś takiego jak „szczęśliwe małżeństwo” może istnieć i na każdej stronie udowadnia, jak piękną i wartościową relację można stworzyć z odrobiną wysiłku i chęci obu stron. Moim zdaniem jest to lektura obowiązkowa dla każdego, ale przede wszystkim dla par, które właśnie zaczynają wspólną drogę i dla tych, które mimo długiego stażu wciąż nie mogą się dotrzeć. Gwarantuję, że lektura „Klubu” stanie się dla nich źródłem inspiracji, przywróci wiarę w instytucję małżeństwa i doda sił do walki codziennymi problemami. A już na pewno przekona, że warto walczyć – jest o co!
KONKURS!
Mam nadzieję, że po przebrnięciu przez recenzję, również nabraliście ochoty na bliższe zapoznanie się z książką. Otóż mam dla Was niespodziankę: dzięki uprzejmości Business and Culture oraz Wydawnictwu MUZA SA, czekają na Was DWA egzemplarze „Klubu szczęśliwych żon”. Zadanie konkursowe jest następujące:
W komentarzu pod tym postem opisz najpiękniejsze wspomnienie dotyczące Waszego związku. Chwilę, do której uwielbiasz wracać myślami, która dodaje Ci siły, gdy pojawiają się jakieś trudności. Moment (momenty?), dzięki któremu wiesz, że warto się starać, a ta osoba jest tą jedyną. To, co sprawia, że się uśmiechasz, gdy myślisz o ukochanej osobie.
Zdaję sobie sprawę, że zadanie wymaga uchylenia nieco prywatności i ujawnienia intymnych szczegółów, dlatego jeśli wolisz – możesz komentować jako „gość”, a to, czy imiona/miejsca będą prawdziwe nie ma większego znaczenia. Stwórzmy pod tym postem prawdziwy zbiór dobrych myśli!
Na udział w konkursie macie czas od 24.07.do 02.08.2015. Wyniki zostaną ogłoszone na facebooku w ciągu tygodnia od daty zakończenia konkursu, a zwycięzców poproszę o kontakt mailowy w celu ustalenia adresów do wysyłki nagród.
Przy okazji zachęcam do polubienia stron Anna at Heart oraz Wydawnictwa MUZA SA 🙂