Uwaga! Będę się wymądrzać. I będzie o kilku słowach, których nie znoszę. Nigdy mi tak nie mów, bo ręka, noga, mózg na ścianie!
Wyobraź sobie, że przyjaciółka prosi Cię o drobną przysługę. Ot, taka głupotka jak przesłanie zdjęć, wypożyczenie książki czy pomoc w jakimś projekcie na studia. Trochę Ci to nie na rękę, masz mnóstwo rzeczy na głowie i wiesz, że możesz nie zdążyć lub po prostu o tym zapomnieć. Przyznaj się, jak często w takiej sytuacji odpowiadasz „spróbuję”, „postaram się” , „zobaczymy”? Często, prawda? Wydaje się, że to odpowiedź idealna. Przyjaciółce nie wypada odmówić, wykazujesz chęć zrobienia tego o co Cię poprosiła, ale jednocześnie, gdyby coś poszło nie tak – przecież nic nie obiecywałeś.
No to teraz w drugą stronę. Wyjeżdżasz na wakacje i prosisz kumpla, żeby zaopiekował się Twoim mruczkiem. Wystarczy, że wstąpi do Twojego mieszkania 1-2 razy dziennie (mieszka bardzo blisko), pogłaska kiciusia i napełni miseczki. Odpowiada: „postaram się”. Niby odpowiedź pozytywna, ale tak naprawdę wcale nie masz gwarancji, czy po powrocie z ciepłych krajów nie zastaniesz swojego zwierzaka przymierającego głodem. Zaufasz kumplowi?
Jeśli powyższe do Ciebie nie przemawia, to spróbujmy z grubej rury: obietnica wygłaszana w sposób najbardziej uroczysty, czyli ślub. Wystarczy po prostu któreś ze wspomnianych słów wstawić w odpowiednim miejscu przysięgi małżeńskiej zamiast tradycyjnego „ślubuję”. Wierność? – Zobaczymy. Aż do śmieci? – Postaram się. W zdrowiu i chorobie? – Spróbuję. No, hmm. Życzę powodzenia.
Nie ma obietnic mniej ani bardziej ważnych. KAŻDA obietnica jest tak samo ważna. Słowo to słowo. Większe lub mniejsze mogą być co najwyżej konsekwencje nie wywiązania się z nich. W pierwszym przypadku – przyjaciółka może strzelić focha, o którym już na drugi dzień nie będzie pamiętać. W scenariuszu najbardziej pesymistycznym, gdy pod uwagę bierzemy związek – obudzisz się rano sam jak palec, za to ze spakowanymi walizkami. Sam znasz swoje możliwości. Jeśli obiecujesz, mów wprost: zrobię to. I zrób. Jeśli nie chcesz lub nie dasz rady, odmawiaj wprost. To naprawdę lepsze, niż sprawianie komuś zawodu.
Pamiętaj, że tak samo ważne są obietnice składane samemu sobie. Precyzyjnie określaj swoje postanowienia i cele. Nie mów: „spróbuję”. Jeśli postanowisz sobie: spróbuję jeść mniej słodyczy, to będziesz w najlepszym razie, no cóż… próbował. A tyłek będzie sobie spokojnie rósł.
— Ale dzisiaj zostań w domu, kochanie. Pójdziesz innego dnia.
— Jutro? — spytało Maleństwo pełne nadziei.
— Zobaczymy — odparła Mama Kangurzyca.
— Ty zawsze tylko zobaczasz i zobaczasz, a potem nigdy z tego nic nie wychodzi — powiedziało Maleństwo ze smutkiem.
Follow my blog with Bloglovin or like on facebook.
Źródło zdjęcia: 1.
9 Comments
Ja nie znoszę, jak ktoś mówi mi że zobaczy. Co zobaczy? Niech sobie zresztą patrzy na co chcę, ja sobie poradzę sama. Trzęsie mnie jak słyszę zobaczymy. Zwłaszcza jeśli to dotyczy małych rzeczy jak na przykład wyjście na pokaz slajdów wieczorem. Idziemy? Zobaczymy! Co to znaczy? Albo tak, albo nie. Jak pójdziemy to zobaczymy slajdy, jak nie, to nie. Ale określić się można. Ale samej zdarza mi się tak mówić. Będę z tym walczyć!!!
Mam dokładnie takie same odczucia w stosunku do ” zobaczymy”. A najgorzej kiedy pada to w kontekście ” Spotkamy się jutro?” – „Zobaczymy…” ! I nie wiesz czy tak czy siak… szykować się na to, czy na tamto…
Mój mąż jak mówi zobaczę, to wiem, że w jego ustach to znaczy ZROBIĘ TO 🙂 Warto być też asertywnym i umieć odmówić. Ja mam z tym niestety problem.
Takie „zobaczę” to ja rozumiem 🙂 z nieumiejętnością odmawiania nie jesteś sama, prawdziwa asertywność to sztuka 🙂
To co przedstawiłaś niestety jest bolesną prawdą i właśnie sobie uświadomiłam, że czasami, bardzo nieładnie olewam ludzi, którzy mnie o coś proszą. Trochę więcej konsekwencji w podejmowaniu działań i na pewno będzie o niebo lepiej. Tyle, że trzeba się tej konsekwencji nauczyć.
Może jestem dziwna, ale nie miałabym nic przeciwko aby przysięga ślubna opierała się właśnie na „postaram się” 😀 bo w obecnej formie jest dla mnie nie do zaakceptowania, ja nie mogę przysiąc niczego do końca życia.
Dla mnie są sytuacje, kiedy nie można powiedzieć „postaram się”, jak chociażby przytoczony przez Ciebie przykład z opieką nad kotem… Tutaj potrzebna jest jasna deklaracja. Ale moim zdaniem są też sytuacje, kiedy można powiedzieć „postaram się”, jeśli nie można czegoś w 100% obiecać. Przykładowo jak wychodzę z domu i proszę faceta, który akurat pracuje przy komputerze aby on pozmywał po obiedzie i ten powie mi, że się postara, to nie wkurzam się, bo wiem, że to zależy od tego jak mu będzie szła praca i czy znajdzie na to czas. Dlatego ja nie jestem uczulona na te słowa, wszystko zależy od sytuacji 🙂
Pewnie, sytuacje są różne – jeśli nie pozmywa to świat się nie zawali 😉 ja jednak lubię konkrety, szczególnie gdy się z kimś umawiam. Z moim napiętym grafikiem, kiedy komuś „staranie się” nie wyjdzie, cały mój misterny plan na dany dzień się sypie 😛
Fantastyczny tekst. Zgadzam się z Tobą Aniu w stu procentach. „Postaram się”, „spróbuję” – szczególnie w sytuacjach, gdy konkret jest wiążący, bo wpływa nie tylko na „próbującego” ale i na innych ludzi – to niezwykle irytujące odpowiedzi. Jak to chyba Yoda powiedział (znalazłam to w jakiejś książce poświęconej rozwojowi osobistemu): Rób albo nie rób. Nie próbuj.
„Rób albo nie rób. Nie próbuj.” – idealne podsumowanie 🙂
Comments are closed.