Dawno nie było polecanych filmów, dziś nadrabiam! Chciałam wybrać jeden film, który zrobił na mnie największe wrażenie i napisać dla Was recenzję, ale po namyśle stwierdziłam, że chyba ciekawsze będzie zebranie kilku ostatnio obejrzanych i streszczenie ich w kilku zdaniach. Ta jedynka w tytule nie znalazła się przypadkiem, bo jeśli taka forma wpisów przypadnie Wam do gustu to pewnie będą się pojawiały co jakiś czas w ramach cyklu 🙂
No to lecimy:
„LUCY”
Film z gatunku science-fiction. Jest pomysł, niezupełnie nowy, ale jednak: niewinna dziewczyna wplątana w przemyt narkotyków, kontakt z syntetyczną substancją pobudzającą działanie mózgu, pojawiające się nadnaturalne zdolności, pościgi, akcja, a nawet całkiem zgrabnie podane fakty na temat ewolucji. Film był szeroko reklamowany i niby posiadał wszystko, co powinno decydować o dobrej rozrywce, mnie jednak nie powalił. Po obiecującym początku, przychodziło coraz większe rozczarowanie. Czego się spodziewałam? Ciężko powiedzieć, ale na pewno nie przejścia głównej bohaterki w niemal boski czy kosmiczny wymiar. Ani tego, że zostanie po niej jedynie pendrive. Moja ocena: 3/6.
„NA SKRAJU JUTRA”
Po raz kolejny science-fiction. Nieznana rasa obcych z kosmosu atakuje Ziemię, obracając w pył całe miasta. Tym razem mamy jednak do czynienia z czymś więcej niż bezmyślnymi potworami – poza oczywistą siłą i szybkością, potrafią również porozumiewać się telepatycznie. Armie całego świata łączą swoje siły, niestety walka wciąż jest nierówna i kolejne jednostki giną w starciu z obcymi. Podpułkownik Bill Cage (Tom Cruise), który nigdy wcześniej nie uczestniczył w prawdziwej bitwie i nawet nie był odpowiednio przeszkolony, zostaje zmuszony do walki w pierwszej linii. Ginie już po kilku minutach i… budzi się rankiem w dniu swojej śmierci. Zabicie jednego z obcych spowodowało, że Cage znalazł się w pętli czasowej, przez co wciąż przeżywa ten sam dzień (jak w grze komputerowej… giniesz, wstajesz ;)). Codziennie bierze udział w tej samej walce, z czasem jednak staje się coraz silniejszy i bardziej doświadczony. Towarzyszy mu bojowniczka Sił Specjalnych, Rita Vrataski, która jako jedyna wie co się z nim dzieje i pomaga w poszukiwaniu sposobu na zabicie wroga. Poza widowiskowymi efektami specjalnymi, mamy tutaj również świetnie skonstruowaną fabułę i ciekawie zarysowane postaci głównych bohaterów. 5/6.
„WIĘŹIEŃ LABIRYNTU”
I znowu… science-fiction 🙂 Grupa nastoletnich chłopców zostaje zamknięta w tajemniczej strefie, z której można wydostać się jedynie przez gigantyczny labirynt. Chłopcy nie pamiętają nic ze swojego wcześniejszego życia. Robią wszystko aby przetrwać, szukają wyjścia, niestety bezowocnie. W pewnym momencie do grupy dołącza Thomas, który za wszelką cenę próbuje dowiedzieć się prawdy, burząc tym samym porządek ustalony w grupie. Jest akcja, są potwory, śmierć, efekty specjalne. Końcówka filmu pozwala myśleć, że cała historia była jedynie wstępem do o wiele bardziej intrygującej kontynuacji. Moja ocena: 4/6.
„MILLION DOLLAR ARM”
Film oparty na faktach. Agent sportowy J.B. Bernstein poszukuje krykiecisty-amatora, który po przeszkoleniu mógłby dołączyć do amerykańskiej drużyny baseballowej. W tym celu wyrusza do Indii, gdzie kręci reality show i w wyniku konkursu udaje mu się wyłonić dwóch utalentowanych chłopców, Dinesha Patela i Rinku Singha. Bardzo sympatyczny film, o sporcie i nie tylko – bo jest również wątek miłosny, wewnętrzna przemiana głównego bohatera, mnóstwo zabawnych i wzruszających momentów. Moja ocena: 4/6.
„SEX TAPE”
Chciałabym opisać fabułę, ale poważnie, nie ma co opisywać. No chyba, że w ten sposób: małżonkowie pozbywają się dzieci na jedną noc i chcąc urozmaicić swoje życie seksualne, kręcą sex-taśmę, która ku ich rozpaczy za sprawą Chmury trafia na iPady ich rodziny i znajomych. Film był słaby i mało zabawny, nawet jak na „typową” amerykańską komedię. Ja jeszcze długo po wyjściu z kina zastanawiałam się, co podkusiło Cameron Diaz (która przecież grała w wielu niezłych produkcjach), żeby przez 1,5 godziny świecić na ekranie gołym tyłkiem (fakt, zgrabnym… ale co z tego?). Moja ocena: 1/6.
Na koniec przyznam się, że po tych wszystkich potworach i efektach specjalnych, mam przeogromną ochotę na jakąś ciepłą i mądrą komedię romantyczną (co za nowość… zawsze mam ochotę na komedię romantyczną :)), w stylu „Czas na miłość”. Polecicie coś?
8 Comments
Z prezentowanych filmów widziałam jedynie „Na skraju jutra” i również zdecydowanie polecam! Dodam, że jest tam naprawdę ciekawe poczucie humoru i mimo że nie jest to komedia, parę razy bardzo mnie rozbawił 🙂 A „Czas na miłość” oglądałam całkiem niedawno i byłam zachwycona – niby komedia romantyczna, ale nie tak banalnie zrobiona jak większość z nich 😀
Fakt było w nim kilka zabawnych momentów, dzięki temu po prostu dobrze się ten film oglądało 🙂 „Czas na miłość” chyba na długo zostanie w moim faworytem jeśli chodzi o komedie romantyczne, dla mnie przebija nawet „Pamiętnik” wałkowany do znudzenia 🙂
„Czas na miłość” to był film, na którym po raz pierwszy byłam w kinie z moim ukochanym. Na długo zapadł nam w pamięć. Świetny. Ja poryczałam się kilka razy na „Zimowej opowieści”. Bardzoo romantyczny film, chociaż dla mnie fabuła powinna potoczyć się nieco inaczej. Teraz czekamy na premierę „Kosogłosa” i „Hobbita” 😀
Trafił się Wam idealny film na wieczór we dwoje 🙂 „Zimową opowieść” też oglądałam i potwierdzam, romantyczny i do tego ten baśniowy klimat!
W „Lucy” najważniejsze i najlepsze jest to, że mamy Morgana Freemana, który wszystko nam wyjaśnia 😀 Jego postać i rola, jaką otrzymuje w większość filmów sprawia, że czasem chciałabym by pojawił się w moim życiu i wyjaśnił po kolei sens krętych dróg, którymi krążę 😀 😉
Polecam „Zaginioną dziewczynę”, ale sięgnij najpierw po książkę – to świetna pozycja, a w filmie trochę za szybko wykładane są karty i ciężko poczuć klimat napięcia budowanego w książce. To pozycja na dwa wieczory, a potem można wyskoczyć do kina 😉
Mam bardzo podobne skojarzenia co do Freemana i to odkąd po raz pierwszy (ładnych kilka lat temu) obejrzałam „Bruce’a Wszechmogącego”, w którym był Bogiem 😀
Zaciekawiłaś mnie! Poszukam książki, a sam film ma bardzo dobre oceny, pewnie się nie rozczaruję 🙂 dzięki!
żadnego z tych filmów nie widziałam i większości pewnie nie zobaczę… science-fiction to jakoś nie do końca moja bajka. 😉
Szczerze mówiąc to też nie jest mój ulubiony gatunek. Nie przepadam za filmami, których akcja dzieje się w przyszłości, jest dużo ucieczek, strzelania itp. A jednak…”Na skraju jutra” mi się podobał 🙂
Comments are closed.