OSTATNIO OBEJRZANE #1

Dawno nie było polecanych filmów, dziś nadrabiam! Chciałam wybrać jeden film, który zrobił na mnie największe wrażenie i napisać dla Was recenzję, ale po namyśle stwierdziłam, że chyba ciekawsze będzie zebranie kilku ostatnio obejrzanych i streszczenie ich w kilku zdaniach. Ta jedynka w tytule nie znalazła się przypadkiem, bo jeśli taka forma wpisów przypadnie Wam do gustu to pewnie będą się pojawiały co jakiś czas w ramach cyklu 🙂

No to lecimy:

„LUCY”

454

Film z gatunku science-fiction. Jest pomysł, niezupełnie nowy, ale jednak: niewinna dziewczyna wplątana w przemyt narkotyków, kontakt z syntetyczną substancją pobudzającą działanie mózgu, pojawiające się nadnaturalne zdolności, pościgi, akcja, a nawet całkiem zgrabnie podane fakty na temat ewolucji. Film był szeroko reklamowany i niby posiadał wszystko, co powinno decydować o dobrej rozrywce, mnie jednak nie powalił. Po obiecującym początku, przychodziło coraz większe rozczarowanie. Czego się spodziewałam? Ciężko powiedzieć, ale na pewno nie przejścia głównej bohaterki w niemal boski czy kosmiczny wymiar. Ani tego, że zostanie po niej jedynie pendrive. Moja ocena: 3/6.

„NA SKRAJU JUTRA”

ALL YOU NEED IS KILL

Po raz kolejny science-fiction. Nieznana rasa obcych z kosmosu atakuje Ziemię, obracając w pył całe miasta. Tym razem mamy jednak do czynienia z czymś więcej niż bezmyślnymi potworami – poza oczywistą siłą i szybkością, potrafią również porozumiewać się telepatycznie. Armie całego świata łączą swoje siły, niestety walka wciąż jest nierówna i kolejne jednostki giną w starciu z obcymi. Podpułkownik Bill Cage (Tom Cruise), który nigdy wcześniej nie uczestniczył w prawdziwej bitwie i nawet nie był odpowiednio przeszkolony, zostaje zmuszony do walki w pierwszej linii. Ginie już po kilku minutach i… budzi się rankiem w dniu swojej śmierci. Zabicie jednego z obcych spowodowało, że Cage znalazł się w pętli czasowej, przez co wciąż przeżywa ten sam dzień (jak w grze komputerowej… giniesz, wstajesz ;)). Codziennie bierze udział w tej samej walce, z czasem jednak staje się coraz silniejszy i bardziej doświadczony. Towarzyszy mu bojowniczka Sił Specjalnych, Rita Vrataski, która jako jedyna wie co się z nim dzieje i pomaga w poszukiwaniu sposobu na zabicie wroga. Poza widowiskowymi efektami specjalnymi, mamy tutaj również świetnie skonstruowaną fabułę i ciekawie zarysowane postaci głównych bohaterów. 5/6.

„WIĘŹIEŃ LABIRYNTU”

447

I znowu… science-fiction 🙂 Grupa nastoletnich chłopców zostaje zamknięta w tajemniczej strefie, z której można wydostać się jedynie przez gigantyczny labirynt. Chłopcy nie pamiętają nic ze swojego wcześniejszego życia. Robią wszystko aby przetrwać, szukają wyjścia, niestety bezowocnie. W pewnym momencie do grupy dołącza Thomas, który za wszelką cenę próbuje dowiedzieć się prawdy, burząc tym samym porządek ustalony w grupie. Jest akcja, są potwory, śmierć, efekty specjalne. Końcówka filmu pozwala myśleć, że cała historia była jedynie wstępem do o wiele bardziej intrygującej kontynuacji. Moja ocena: 4/6.

„MILLION DOLLAR ARM”

MILLION DOLLAR ARM

Film oparty na faktach. Agent sportowy J.B. Bernstein poszukuje krykiecisty-amatora, który po przeszkoleniu mógłby dołączyć do amerykańskiej drużyny baseballowej. W tym celu wyrusza do Indii, gdzie kręci reality show i w wyniku konkursu udaje mu się wyłonić dwóch utalentowanych chłopców, Dinesha Patela i Rinku Singha. Bardzo sympatyczny film, o sporcie i nie tylko – bo jest również wątek miłosny, wewnętrzna przemiana głównego bohatera, mnóstwo zabawnych i wzruszających momentów. Moja ocena: 4/6.

„SEX TAPE”

BTS:  Gaffer Frans Wetterlings, Jason Segel (Jay), Cameron Diaz (Annie)

Chciałabym opisać fabułę, ale poważnie, nie ma co opisywać. No chyba, że w ten sposób: małżonkowie pozbywają się dzieci na jedną noc i chcąc urozmaicić swoje życie seksualne, kręcą sex-taśmę, która ku ich rozpaczy za sprawą Chmury trafia na iPady ich rodziny i znajomych. Film był słaby i mało zabawny, nawet jak na „typową” amerykańską komedię. Ja jeszcze długo po wyjściu z kina zastanawiałam się, co podkusiło Cameron Diaz (która przecież grała w wielu niezłych produkcjach), żeby przez 1,5 godziny świecić na ekranie gołym tyłkiem (fakt, zgrabnym… ale co z tego?). Moja ocena: 1/6.

Na koniec przyznam się, że po tych wszystkich potworach i efektach specjalnych, mam przeogromną ochotę na jakąś ciepłą i mądrą komedię romantyczną (co za nowość… zawsze mam ochotę na komedię romantyczną :)), w stylu „Czas na miłość”. Polecicie coś?

Źródło zdjęć: 1, 2, 3, 4, 5.