OSTATNIO PRZECZYTANE #2

Ponieważ ostatnio dysponowałam nieco większą ilością wolnego czasu, udało mi się trochę nadrobić zaległości książkowe. Do dzisiejszego wpisu wybrałam trzy pozycje, moim zdaniem najbardziej warte uwagi (lub nie).

„Kobieta, której nikt nie znał” – Chris Pavone

Dla odmiany, zacznę od książki, której raczej nie polecam. Skusiłam się opisami na okładce i sporą objętością – zapowiadał się niezły kryminał, a gdy fabuła wciąga, chciałoby się, żeby trwała bez końca. Niestety, dość szybko zaczęłam żałować, że książka nie jest choć o połowę cieńsza… Kate, była agentka, po urodzeniu dwóch synków postanawia porzucić karierę na rzecz rodziny. Gdy jej mąż dostaje atrakcyjną propozycję pracy, całą czwórką przeprowadzają się do Luksemburga. Kate próbuje odnaleźć się w nowym miejscu i poukładać swoje życie. W między czasie, zaczyna nabierać podejrzeń: czy jej mąż pracuje legalnie i czym właściwie się zajmuje? Czy jej przyjaciele rzeczywiście są tymi, za których się podają? Trafia na coraz więcej nieścisłości, staje się czujna i snuje domysły. Niestety, na tych ponurych domysłach i niedopowiedzeniach głównie się kończy… zabrakło mi akcji, tego dreszczyku emocji, który przecież jest tak charakterystyczny dla dobrych kryminałów czy powieści sensacyjnych. Na samym końcu dostajemy rozwiązania wszystkich zagadek podane na tacy – niektóre co prawda zaskakujące, ale jednak fajnie byłoby je odkrywać wraz z bohaterką strona po stronie. I w nieco szybszym tempie 😉

„Faceci z sieci” – Katarzyna Gubała

Historia, która sama w sobie jest dość banalna: atrakcyjna, spełniona zawodowo 30-latka, posiada właściwie wszystko, czego potrzeba do szczęścia. Brakuje jej tylko kogoś, z kim mogłaby się tym szczęściem dzielić, dlatego postanawia wziąć sprawy w swoje ręce i zakłada konto w serwisie randkowym. Ma ściśle określone kryteria i wizję jaki „ten jedyny” powinien być. Posługując się kuszącym nickiem „Szarlotka”, Karolina prowadzi długie – mniej lub bardziej interesujące – rozmowy z mężczyznami poznanymi w sieci, a część tych znajomości przenosi również do reala. Każdy facet z którym się spotyka, reprezentuje jakiś określony typ. I tak poznajemy kolejnych maminsynków, fajtłapy, flirciarzy, panów szukających pocieszenia po zerwaniu, dobrych kumpli, a nawet psycholi i zboczeńców. Choć nie ma tutaj nic odkrywczego, to jednak spodobało mi się lekkie pióro i humor autorki, a także spostrzegawczość z jaką opisuje przeróżne typy osobowości. No i kolejne nieudane randki, dylematy, przygody w jakie wplątuje się główna bohaterka – to wszystko sprawia, że ciężko się oderwać i cały czas kibicujemy Karolinie w poszukiwaniach faceta „prawie idealnego”. Polecam!

„W Paryżu dzieci nie grymaszą” – Pamela Druckerman

To książka przede wszystkim dla przyszłych i obecnych rodziców, ale także dla osób, które mają jakikolwiek kontakt z dziećmi i czasami sprawy wymykają im się spod kontroli. Amerykańska dziennikarka wraz z mężem przeprowadza się do Paryża, gdzie zostają rodzicami trójki dzieci. Szybko dostrzega kolosalne różnice w zachowaniu amerykańskich i francuskich dzieciaków, a także ich rodziców. Kilkumiesięczne niemowlęta przesypiające całe noce. Dwulatki siedzące grzecznie przy stole w restauracji i jedzące (bez grymaszenia!) cały czterodaniowy obiad. Dzieci, które nie przerywają, nie hałasują, w skrócie – umieją same sobą się zająć. Dla niektórych może brzmi to nieprawdopodobnie, jednak Francuzom udaje się osiągać takie efekty i to właściwie bez większego wysiłku – bez podnoszenia głosu czy stosowania kar. A mamy? Zrelaksowane, uśmiechnięte, zadbane, atrakcyjne. Pamela obserwując swoje francuskie koleżanki, studiując popularne poradniki i przyglądając się pracy niań czy personelu w przedszkolach, wyciąga własne wnioski. Nie podaje gotowych przepisów jak zamienić małego diabełka w małego aniołka – raczej prezentuje ogólne podejście Francuzów do ciąży, rodzicielstwa i życia w rodzinie w ogóle. Tłumaczy, na czym polega szacunek, autorytet i budowanie zdrowych relacji z dzieckiem. Nieustannie podkreśla, że czas dla rodziców jest tak samo ważny jak czas, który poświęca się dziecku. Krytykuje również amerykańskie skłonności do „wyścigów” – co przejawia się m. in. zapisywaniem maluchów, które ledwo nauczyły się chodzić, na milion różnych zajęć, a za to podkreśla wagę samodzielnej zabawy i odkrywania świata. Genialna pozycja dla osób, które zmagają się z trudami rodzicielstwa i troszkę się w tym pogubiły – książka na pewno będzie dobrym drogowskazem.

A Wy – co ostatnio czytaliście? 🙂