Gdy byłam małą dziewczynką, w moim domu zawsze było mnóstwo gazet, całe stosy. Programy TV, kobiece poradniki, czasopisma tematyczne np. z przepisami czy wykrojami, dzienniki, gazety motoryzacyjne – to te rodziców. Gazety dla dzieci, dla miłośników zwierząt, o podróżach i z ciekawostkami ze świata, czasopisma z testami przygotowującymi do matury – to te moje. Byłam przyzwyczajona do tego, że pod ręką zawsze jest jakaś gazeta i nawet jeśli już ją czytałam, to i tak zawsze znajdywałam jakiś nowy szczegół, artykuł, zdjęcie, ciekawostkę, która wcześniej mi umknęła. Po gazetach – w przeciwieństwie do książek – nie żal mi było pisać. Podkreślałam to co mnie zainteresowało, wyrywałam całe strony i przypinałam pinezkami do tablicy nad moim biurkiem, wycinałam zdjęcia, z których później tworzyłam kolaże w takim specjalnym, ukochanym zeszycie. Ba, nawet myszkowałam u dziadków na strychu, w poszukiwaniu starszych numerów… a konkretnie, szukałam w nich zdjęć małych, słodkich zwierzaczków 😉 bo to było tak dawno, dawno temu, gdy jeszcze nikt nie słyszał o kotach na YouTube…
Przyznaję, że dziś pijąc poranna kawę, o wiele częściej mam przy sobie laptopa. To chyba dość naturalne – świat się zmienia, zmieniają się więc nasze przyzwyczajenia i potrzeby. Rano jeśli tylko czas pozwala to sprawdzam pocztę, zerkam co tam piszczy w mediach społecznościowych, czytam wiadomości z popularnych serwisów informacyjnych, zaglądam na ulubione blogi. Ale są i takie dni, gdy zamiast z laptopem, siadam na kanapie z papierową gazetą. Zauważyłam pewną prawidłowość i tematyka nie ma tu większego znaczenia – gazetę czytam uważniej. Sprawdzam spis treści, w pierwszej kolejności zabieram się za działy najbardziej dla mnie atrakcyjne, później wracam do tych pominiętych. Czasami coś mnie rozbawi, czasami zaskoczy, czasami czegoś nowego się dowiem, a czasami coś mnie nawet przerazi czy zasmuci. Jakby nie było, lubię ten szelest kartek, zapach, fakt, że mogę zaznaczyć lub wręcz wyciąć to, co mnie zaintryguje. Nic mnie nie rozprasza, nie ma żadnych dźwięków powiadomień, wyskakujących okienek, nie ma tego natłoku informacji, które w Internecie bez przerwy ktoś usiłuje mi wcisnąć. Czytam powoli, odkładam, wracam za jakiś czas, przechowuję wycinki jak najcenniejsze skarby. Może to trochę dziwne i naiwne myślenie w dobie Internetu i tak powszechnego dostępu do wiadomości, ale mam jakieś takie przekonanie, że to co zostało wydrukowane, jest w jakiś sposób ważne, wartościowe. Dla mnie po prostu „papier to papier”.
Dlatego tak bardzo się cieszę, że drugi numer „Blogostrefy. Jedynego takiego czasopisma dla blogerów” ukaże się także w wersji papierowej. To było moje małe marzenie. I nie tylko moje, bo wiem, że Koleżanki-Redaktorki również od początku myślały o tym, jak cudownie byłoby móc „dotknąć” efektów swojej pracy 😉 Z czasem marzenie stało się planem, a w końcu konkretnym działaniem.
O czym pisałam do drugiego numeru? Oczywiście o książkach! Znajdziecie w nim recenzję gorącego romansu i dwóch ponadczasowych książeczek dla dzieci. Udało mi się również porozmawiać z Wiolą, autorką bloga Subiektywnie o książkach… ale to, o czym rozmawiałyśmy, niech na razie pozostanie tajemnicą. Poza tym zagłębiłam temat, który jako mama uważam za bardzo ważny, choć z całą pewnością trudny – bez dwóch zdań zainteresuje wszystkie przyszłe i świeżo upieczone mamy oraz ich bliskich. W opracowaniu tego artykułu pomogła mi Anna, autorka bloga Położna mamą, za co serdecznie dziękuję. Co jeszcze? Moda! Sama nie czuję się ekspertem w tej dziedzinie, więc skorzystałam z wiedzy i doświadczenia niezwykle utalentowanej gorseciarki. Zdjęcia, które znajdziecie w tym artykule, są prostu obłędne! Dodatkowo zaprosiłam do współpracy Artura i Joannę – oboje napisali swoje własne, obszerne teksty, w których zawarli niesamowitą ilość bardzo praktycznych informacji – przede wszystkim dla blogerów, twórców, artystów. Ale to, co teraz Wam zdradziłam jest zaledwie ułamkiem tego, co jeszcze znajdziecie w drugim numerze Blogostrefy. Stawiamy przede wszystkim na jakość, prosimy o wypowiedzi specjalistów, starannie dobieramy tematy. Po premierze pierwszego numeru przeanalizowałyśmy wszystkie Wasze uwagi i sugestie, aby kolejny numer był dla Was jeszcze atrakcyjniejszy. Dla Was – Czytelników. Blogerów, ale nie tylko, bo jestem przekonana, że w tym dwumiesięczniku każdy znajdzie coś dla siebie.
W tym miejscu chciałabym zaprosić Was do zapoznania się z ofertą i oczywiście do zakupu, przedsprzedaż już ruszyła: KLIK. Przygotowałyśmy różne warianty, aby każdy mógł wybrać ten najdogodniejszy dla siebie. Każdy kolejny zadowolony Czytelnik to dla nas sygnał, że warto było poświęcić ten czas – ogrom czasu, na przygotowywanie i opracowanie treści, których nie znajdziecie nigdzie indziej. A ponieważ dobrem trzeba się dzielić, będziemy wdzięczne za niesienie wieści o „Blogostrefie. Jedynym takim czasopiśmie dla blogerów”. Klikajcie, udostępniajcie, trzymajcie kciuki za powodzenie. I oczywiście piszcie do nas śmiało, jeśli istnieje coś, o czym szczególnie chętnie przeczytalibyście na łamach czasopisma w kolejnych numerach.
Dziękujemy!
Pierwszy numer w formacie PDF: KLIK
Sklep: KLIK
Strona www: KLIK
Facebook: KLIK
Instagram: KLIK