Zanim przejdę do recenzji książki, którą widzicie na zdjęciu powyżej, chciałabym jeszcze o czymś Wam napisać. W piątek 24 marca odbyło się moje pierwsze spotkanie autorskie w IV LO im. Mikołaja Kopernika w Rzeszowie. Pierwsze, znaczy wyjątkowe, które na pewno zapamiętam na zawsze.
Jak było? Jednym słowem: rewelacyjnie! Spotkało mnie bardzo ciepłe przyjęcie. Bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie młodzież – wiedziałam, że Kopernik jest dobrą szkołą, ale i tak byłam pod wrażeniem kultury i wiedzy uczniów. Rzeczywiście na początku spotkania trudno mi było opanować stres i całe szczęście, że zapisałam sobie w punktach co mam zamiar powiedzieć, inaczej pewnie zapomniałabym języka w gębie 😉 ale później było już z górki. Uczniowie zadawali mnóstwo bardzo ciekawych pytań związanych z czytelnictwem i 45 minut spotkania minęło, ani się obejrzałam. Cieszę się, że mogłam podzielić się swoim (jeszcze skromnym, ale jednak) doświadczeniem właśnie z młodzieżą w liceum. Niektórzy z Was pewnie wiedzą, że pierwszy szkic „Bursztynowego Anioła” powstał, gdy sama miałam kilkanaście lat. Ponadto główna bohaterka powieści zmaga się z wieloma problemami i dylematami, które mogą być bliskie młodym ludziom. Egzemplarz książki oczywiście trafił do szkolnej biblioteki. To był wspaniały dzień, pełen wrażeń, nowych doświadczeń, pięknych znajomości. Jestem dumna z siebie, że sobie poradziłam i mam nadzieję, że kolejne spotkania będą wypadały coraz lepiej, a ja będę czuła się coraz swobodniej mówiąc, a nie tylko pisząc.
Organizacją spotkania zajęła się fantastyczna Gosia, którą poznałam dzięki klubowi książki „Przeczytaj & Podaj dalej” (banerek na pasku po prawej –>). Od Gosi również dostałam w prezencie książkę „Siedem sióstr” autorstwa Lucindy Riley. Cudowną, niesamowitą powieść, która idealnie trafiła w mój gust czytelniczy i będzie dla mnie przepiękną pamiątką.
„Siedem sióstr” to pierwsza część planowanej siedmiotomowej sagi rodzinnej. Każdy tom ma opisywać historię jednej z kobiet, które jako niemowlęta zostały adoptowane przez tajemniczego milionera Pa Salta. Wszystkie otrzymały imiona mitycznych Plejad, a pierwsza była Maja – najstarsza, rozważna, nieco zamknięta w sobie. Poznajemy ją w momencie, gdy dowiaduje się o śmierci przybranego ojca. Czym prędzej przyjeżdża do rodzinnego zamku położonego nad Jeziorem Genewskim, gdzie spotyka się z pozostałymi siostrami. Ojciec każdej z nich zostawił wskazówki dotyczące ich prawdziwego pochodzenia. Do nich należy decyzja – czy zechcą odszukać swoich krewnych? Czy w ogóle warto rozgrzebywać historię, skoro do tej pory prowadziły dobre, szczęśliwe życie, w dostatku i otoczone miłością?
„Nigdy nie pozwól, aby twoim losem rządził strach”
Maja decyduje się podążyć za wskazówkami. Można byłoby stwierdzić, że akcja jest dość przewidywalna: już niejednokrotnie spotykałam się w książkach z motywem poszukiwania własnych korzeni (na myśl od razu przyszła mi choćby „Utracona i odzyskana” Lucy Foley). Bezcenne pamiątki, listy, uderzające podobieństwo do przodków… mimo to, w powieści jest pewien powiew świeżości i naprawdę trudno się od niej oderwać. Najstarsza siostra trafia do tętniącego życiem Rio de Jeneiro, gdzie w towarzystwie przystojnego brazylijskiego pisarza odkrywa przeszłość swojej rodziny. Poznajemy fascynującą historię jej prababki Izabeli, córki plantatora kawy, która została zmuszona do małżeństwa z arystokratą. Mężczyzna, którego zupełnie nie kocha, apodyktyczna teściowa… młoda, pełna pasji dziewczyna jest całkowicie załamana. Na szczęście udaje się jej przekonać rodzinę do wyjazdu wraz z przyjaciółką do Paryża. Te kilka tygodni swobody w Mieście Światła na zawsze odmieniły jej życie. To tam pozowała pewnemu utalentowanemu rzeźbiarzowi, z którym szybko połączyło ją gorące uczucie. Niestety zobowiązania wobec krewnych zmusiły ją do powrotu. Jednak to nie był koniec jej pełnego namiętności romansu; rzeźbiarz znajduje sposób na to, aby podążyć za nią do Rio… Jak skończy się historia pięknej Izabeli? I jaki to wszystko ma związek z Mają? Tego już nie będę Wam zdradzać, o wiele przyjemniej jest samemu odkrywać kolejne elementy układanki.
„Miłości nie ogranicza odległość ani żaden kontynent. Oczyma sięga gwiazd”
Napisałam, że w powieści jest pewien powiew świeżości. Po pierwsze, jest wielowątkowa, rozgrywająca się pomiędzy kontynentami, na różnych płaszczyznach czasowych. Autorka po mistrzowsku połączyła fikcję literacką z faktami historycznymi. Jak sama przyznała na końcu książki, zgłębianie wiedzy i zbieranie materiałów było dla niej dużym wyzwaniem. Dowiadujemy się m.in. jak wyglądały kulisy powstawania pomnika Chrystusa Odkupiciela, dziś symbolu Rio de Jeneiro. Poznajemy jego prawdziwych twórców, Paula Landowskiego i Heitora da Silva Costę, a także inne ciekawe osobistości żyjące w ubiegłym wieku. Po drugie, odwołanie do astrologii i mitologii nadaje serii głębszy, nieco magiczny wymiar. Choć siostry są współczesnymi kobietami, autorka postarała się, aby miały w sobie to wyjątkowe „coś”, co sprawiło, że akurat one zostały wybrane do adopcji. Po trzecie, Lucinda Riley wciąż pozostawiła wiele nierozwiązanych zagadek – nadal nie wiemy kim był i czym się zajmował bajecznie bogaty Pa Salt, nie wiemy nic o ostatniej, siódmej siostrze.
„Siedem sióstr” ogromnie mnie wciągnęła. Uwielbiam słodko-gorzkie historie miłosne, a gdy dodamy do tego dobrze skrojone wątki obyczajowe, garść historycznych ciekawostek i szczyptę tajemnicy, to już jest dla mnie powieść idealna. Napisana przyjemnym w odbiorze językiem, bez zbytnio rozbudowanych opisów, czyta się ją bardzo szybko. Właściwie jedynym elementem do którego mogłabym się przyczepić, były dialogi, czasami odrobinę nienaturalne. Ale to naprawdę drobnostka, bo książka jako całość jest po prostu wspaniała. Nawet okładka jest cudowna, musicie to przyznać! Z niecierpliwością czekam na kolejny tom, tym bardziej, że następna siostra – Alkione – wydaje się być jeszcze ciekawsza, a na pewno sympatyczniejsza niż Maja. Bardzo mocno zachęcam do lektury!
P.S. Gosiu, dziękuję! Za spotkanie, za książkę, za wszystko 🙂