Od momentu, w którym podjęłam decyzję, że czas wprowadzić do mojej codzienności kilka zmian, mija już prawie 2 miesiące (jak ten czas szybko leci…). Co z moim stylem życia było nie tak, co chciałam zmienić i w jaki sposób planowałam to osiągnąć, przeczytacie tutaj: KLIK. A teraz czas na małe podsumowanie!
Co udało mi się zmienić:
- Ograniczyłam jedzenie słodyczy, zwłaszcza tych sklepowych. Po pierwszych mega trudnych dwóch tygodniach, podczas których nie zjadłam NIC słodkiego, udało mi się wypracować pewien kompromis: nie podjadam w pracy batoników itp., nie objadam się ptasim mleczkiem, omijam w sklepach półki z czekoladą, ale… za to pozwalam sobie na coś dobrego 1-2 razy w tygodniu, najczęściej lody. Na rodzinnych spotkaniach kawałeczka domowego ciasta też nie umiem odmówić. W końcu co by to było za życie całkowicie pozbawione przyjemności 😉
- Sklepowych słodyczy mniej, za to pojawiły się w moim jadłospisie inne dobre i przede wszystkim zdrowe rzeczy. Np. ciasteczka owsiane – ich przygotowanie zajmuje bardzo niewiele czasu i są pyszne, polecam! Urozmaiciłam też swoje śniadania i coraz częściej zamiast tradycyjnej kanapki wybieram płatki z suszonymi owocami i jogurtem lub sałatki owocowe.
- Zaczęłam zwracać uwagę na skład produktów. Przeraziło mnie choćby to, ile cukru i innych niekorzystnych dodatków znajduje się w musli, i to takich z etykietką „fit”! Zdecydowanie lepiej i zdrowiej jest przyrządzić sobie taką mieszankę samodzielnie, przynajmniej wiemy co się w niej znajduje.
- Pije więcej wody. Jeszcze nie tyle, ile bym chciała, ale jest coraz lepiej. W pracy staram się mieć zawsze wodę pod ręką, dzięki temu m. in. udało mi się ograniczyć kawę i nie podjadać.
- Zielona herbata! Rano dodaje mi energii, ma też sporo innych właściwości odżywczych.
- Wysypiam się. I nie chodzi mi o spanie do południa, moje godziny pracy zmuszają mnie do opuszczania łóżka przed 7:00 😉 całkiem nieźle wychodzi mi natomiast odkładanie laptopa o wcześniejszej porze. W końcu w nocy gdy już jestem zmęczona i tak nic efektywnego nie zrobię, a wizja kolejnego dnia bez ziewania i walczenia z opadającymi powiekami, jest kusząca sama w sobie.
- Ruch… w tej kwestii wprowadzenie zmian kosztowało mnie chyba najwięcej wysiłku. Podeszłam do tego z dużym entuzjazmem i początkowo faktycznie ćwiczyłam codziennie po min. 30-40 minut. Sama dobierałam sobie ćwiczenia, większość z nich pochodziła z zestawów Mel B. Chociaż starałam się za każdym razem zaczynać rozgrzewką i kończyć rozciąganiem, to niestety nie uniknęłam koszmarnych zakwasów… no cóż, tak to jest gdy przez lata większość doby spędzało się w pozycji leżącej lub siedzącej. Muszę się przyznać jednak, że gdy początkowy zapał nieco mnie opuścił, trudno było mi się trzymać planu codziennych ćwiczeń. Oby ten zapał powrócił 😉
Do prowadzenia w 100% zdrowego stylu życia jest mi jeszcze bardzo daleko, ale i tak jestem z siebie dumna. Nawet niewielkie zmiany nie są łatwe do wprowadzenia, dlatego każdy kolejny dzień gdy udaje mi się zrezygnować z czegoś niezdrowego/przemóc się by ruszyć tyłek z kanapy bardzo cieszy. Jeśli chodzi o efekty: schudłam 1.5 kg – nie jest to dużo, ale też nie mam nadwagi i nie chodziło mi o spektakularne chudnięcie. Za to mogę potwierdzić, że już po 2-3 tygodniach ćwiczeń poprawia się ogólny wygląd sylwetki, ciało staje się jędrniejsze. No i dla mnie chyba najważniejsze: przybywa energii! A sama świadomość, że dbam o siebie nastraja bardzo pozytywnie 🙂
Na koniec zdradzę, że w kolejnym poście dotyczącym zdrowego stylu życia planuję podzielić się z Wami moimi ulubionymi blogami, które są dla mnie źródłem motywacji i inspiracji. Co Wy na to?
Źródło zdjęć: 1.